poniedziałek, 24 lutego 2014

Prolog

    Młoda Amerykanka zrobiła ostatni zjazd, po czym odpięła deskę od stóp ,zdjęła gogle i ruszyła w kierunku zbiorowiska po jej prawej stronie .
    To właśnie dzisiaj trener ogłasza kilka osób ,które pojadą na Igrzyska Olimpijskie w Soczi . Nie wierzę w cuda
-Ja ogłoszę tylko dziewczyny do Slopestyle'u - zaczął . Złapałam swój atrybut i z niecierpliwością patrzyłam na trenera - Karly Shorr , Jamie Anderson . - powiedział a ja tylko westchnęłam . Mimo, że ostatnio starałam się jak tylko mogłam - i tak nie wierzyłam w cuda!
  Zaczęłam powoli odchodzić do budynku ,w którym mieszczą się szatnie . Odłożyłam deskę na swoją szafkę i wyciągnęłam z niej czarne spodnie dresowe ,biały podkoszulek i niebieską ,luźną bluzę . Kombinezon spakowałam do swojego dużego ,szarego plecaka . Już gotowa byłam do wyjścia , w którym po chwili stanął trener , uniemożliwiając mi tym samym wyjście z pomieszczenia .
   Byłam zawiedziona ,nie zwracałam na nic uwagi . Czułam się dziwnie ,tak jakbym coś właśnie straciło . Ale mam przecież niecałe 19 lat ,przede mną jeszcze szansa na jazdę na Igrzyskach w Korei .
-Nie tak szybko - powiedział trener . - Zostańcie jeszcze chwilę. Przeczytałem dwa nazwiska , a jadą 3 . Jeszcze jedna z Was pojedzie ,a jest to Victoria . - rzekł , a ja spojrzałam na Osli . Byłam pewna ,że to chodzi o nią . Też jeździ w Slopestyle . - Victoria Hower . Głupia ty jesteś. Myślisz ,że nie wystawiłbym takiego skarbu ? - zaśmiał się - Ostatnio zrobiłaś ogromne postępy , wygrałaś Krajowy Puchar ... Jak moglibyśmy Cię nie wystawić ? Przecież z Gigantu by nas wyśmiali .
-Naprawdę mam lecieć do Soczi ? - zapytałam nie dowierzając. Ja , Victoria Tori Annabelle Hower mam reprezentować USA na Olimpiadzie ?
-Tak ,naprawdę . Jeszcze kilka treningów , macie wyjazdy klubowe a potem już tylko przygotowania do Igrzysk .
  Wewnętrznie rozpierała mnie taka radość ,jakiej nie można sobie wyobrazić w żaden sposób . Przytuliłam trenera z radości i udałam się szybko do autobusu ,którym pojechałam na peron . Z mojej twarzy na ani sekundę nie znikał uśmiech .
Siedząc na peronie wyjęłam z kieszeni telefon . 10 wiadomości i 2 nieodebrane połączenia .
6 wiadomości od Camille , 2 od Matta i 2 od taty . 1 połączenie od Camille i 1 od .. Michaela ?
Tylko go brakowało w tym momencie .
Z bazy treningowej do  Nowego Jorku . To ok. 3 godziny jazdy pociągiem . Podczas tych 3 godzin postanowiłam nie odzywać się do Camille ,Matta ani taty . Chciałam powiedzieć im w oczy ,nie przez telefon .
  A Michael ? Pewnie dowiedział się, że mam szansę polecieć na Igrzyska Olimpijskie ,dlatego się odezwał . Zerwaliśmy . Z czyjej winy ? To on zachowywał się jak jakaś gwiazda . A poza tym coraz rzadziej się widywaliśmy . Ja miałam treningi , a on miał swoje idealne włosy i lusterko .
  Kilka godzin później byłam już w Nowym Jorku . Wysiadłam z pociągu i skierowałam się na główną aleję ,z której wychodziło najwięcej taksówek . Złapałam jedną .
-Gdzie ? - zapytał sympatycznie siwy mężczyzna - Ja panią skądś poznaję- spojrzał na mnie uśmiechając się .
-Na Manhattan .. - odwzajemniłam gest - Niemożliwe .
-Ale naprawdę . Czy może masz coś wspólnego z jakimś sportem ? Może .. Wiem ! Snowboard ! Jesteś Victoria Hower ! - zaśmiał się - Oglądałem każdy Twój zjazd , jestem fanem . Normalnie proszę o autograf , w przyszłości będą mi zazdrościć! Już powinni .
*5 minut później*
  Przez całą drogę rozmawialiśmy o Snowboardzie , zjazdach na Mistrzostwach i o tym czy dostałam powołanie do Soczi . Oczywiście nie powiedziałam , uznałam że powinien dowiedzieć się z Porannych Wiadomości . Jutro ogłoszą całą kadrę Amerykanów na Igrzyska .
Wysadził mnie centralnie przed moim blokiem . Wbiegłam do recepcji ,gdzie jak zawsze stał Portier .
-I jak tam , jest powołanie ? - zapytał przystojny brunet - David - który jest tym własnie portierem .
-Zobaczysz jutro - powiedziałam udając smutną- Jutro o 10 podają całą kadrę . - spojrzałam na niego moimi ,,smutnymi '' oczami i wskoczyłam do windy .
Wcisnęłam 8 i po chwili winda już była na moim piętrze . Odnalazłam drzwi z numerkiem 102 i otworzyłam drzwi .
-Cześć tato - powiedziałam odwieszając kurtkę na wieszak przy drzwiach . Zdjęłam buty ,a plecak rzuciłam do swojego pokoju . Poszłam do salonu i ucałowałam tatę w policzek .
-I jak ? - zapytał
-Treningi mi się .. nie opłaciły -dalej udawałam
-Przykro mi .. - wstał z fotela i mnie przytulił .
-Ale wiesz .. Może wytrzymasz beze mnie te kilka tygodni - uśmiechnęłam się.