wtorek, 4 listopada 2014

06.Epilog

   Andreas wciąż nie mógł uwierzyć w to ,co wyprawiał Jurij. Przez kilka miesięcy kompletnie olał Victorię ,co chwila się upijał i miał wszystko gdzieś ,nawet dzieci. Dzięki Bogu ,że Camille miała duże mieszkanie z wieloma niepotrzebnymi pokojami.
Ale dzięki temu całemu zamieszaniu ,alkoholizmowi Jurija ,Andreas się strasznie zbliżył do Tori ,która mimo wszystko nadal myślała i przejmowała się tylko swoim mężem.
Mijały miesiące ,a ona nadal się z nim nie pogodziła ,on nawet nie próbował.
   Victoria była coraz bardziej osłabiona. Nawiedzały ją ciągłe krwotoki z nosa ,zadyszki przy najmniejszej aktywności fizycznej i kompletnie straciła niemalże całą siłę. Nie miała nawet siły podnieść szklanki.
Raz ,gdy leżała na łóżku i spała ,Andreas tak przestraszył się jej kolorem skóry ,ust i tym ,że nie mógł jej dobudzić ,że zaczął płakać jak małe dziecko wybierając numer na pogotowie. Był wtedy pewien ,że ona była martwa.
Od tamtego momentu leżała w szpitalu. Wstawała ,chodziła wszędzie z kroplówką i butlą tlenową ,ale dawała oznaki życia. To wszystko działo się tak wcześnie!
*30 marca 2028 rok*
   Cały Nowy Jork budził się do życia. Wiosenne liście ,ludzie chodzący bez kurtek w piękne i słoneczne dni. A największą oznaką wiosny był niedawno zakończony sezon Pucharu Świata. Codziennie siedział przy jej łóżku razem z jej dziećmi. Lily rysowała jej przeróżne rzeczy ,a David jak to nie on siedział z nie naburmuszoną miną i pomagał wszystkim we ...wszystkim.
-Wiesz-zaczął Andreas-Pamiętam ,że kiedyś mówiłaś coś o takim drzewie przed waszym blokiem.-spojrzał na nią-Że takie ładne jesienią i w ogóle.
-No pewnie-odpowiedziała słabym głosem ,trochę się śmiejąc-Nazwałam je Mats. Zawsze chciałam zrobić mu zdjęcie.
-Czy...-zaczął grzebać w torbie-Takie zdjęcie?-wręczył jej kawałek naprawdę dużego papieru.
  Spojrzała na zdjęcie które właśnie jej wręczył ,a w jej oczach pojawiły się łzy.
-Tak ,to dokładnie to drzewo. I za oczywiście pozwoleniem tych na górze ,wyryłem na nim Twoje inicjały. Już zawsze będziesz związana z tym drzewem ,już ja tego dopilnuje.
-Andreas...Dziękuję. Za wszystko.-powiedziała ,a on pochylił się nad nią i złożył pocałunek na jej ustach.-Weź to-wręczyła mu kopertę-Wiesz kiedy to przeczytać-schował kopertę do torby.
-Wiem...-odparł ,a ona już nie powiedziała ani słowa.
   Jej serce biło coraz wolniej ,aż w końcu całkowicie przestało. Niespodziewanie. Andreas ,gdy tylko usłyszał Ten dźwięk ,poderwał się z krzesełka i zaczął się drzeć na cały szpital. Płakał po raz kolejny jak małe dziecko ,trzymając jej zimną rękę ,na którą spływały jego łzy.
W pewnym momencie do tej sali wpadł Jurij ,Camille ,Matt i Gregor. Ostatnia trójka miała tu przyjść ,byli umówieni. Ale Jurij przyszedł sam z siebie nikogo o to nie proszony. Był na siebie zły ,że mimo wszystko nie wspierał jej w tych trudnych dla niej chwilach.
Najgorsze było powiedzieć jej dzieciom ,które niedługo wrócą ze szkoły. Powiedzieć im ,że ich matka nie żyje.
*15 kwietnia*
   Andreas właśnie trzymał walizkę na lotnisku JFK ,czekając na swój lot. Wracał do Monachium. Do domu.
Było mu ciężko przez ostatnie miesiące. Codziennie patrzył na jej cierpienie ,a teraz mimo wszystko wie ,że to koniec jej bólu. Zrobiłby wszystko ,żeby została. Oddałby nawet swoje życie.Ale już na to za późno.
Jurij nareszcie się opanował i opiekuje się dziećmi w Nowym Jorku.
  Siedząc już w samolocie ,w połowie drogi zaczął szukać słuchawek w torbie podręcznej. W oko rzuciła mu się biała koperta ,która była podpisana imieniem jego ukochanej Victorii.
Był tak zajęty tym wszystkim ,że kompletnie o tym zapomniał. Orientacyjnie rozejrzał się dookoła i otworzył kopertę ,która jeszcze pachniała jej ulubionymi perfumami do tego stopnia ,że w jego oczach zaświeciły łzy.
Zaczął czytać.
,,Drogi Andreasie,
Zawsze sądziłam ,że pisząc ,,list pożegnalny'' ,napiszę go do Jurija. No widocznie się myliłam.
To może trochę głupie ,że właśnie uciekłeś do sklepu a ja zaczęłam to pisać. No ale cóż. Poczytasz te moje wypociny?
Chciałabym Ci podziękować. Za wszystko. Za te męczące miesiące ,które ze mną przeżyłeś. Za Twoją trochę w oczach i za wszystkie łzy ,które wylałeś przeze mnie. Wiem ,że napędziłam Wam sporo strachu.
Po wypadku w Soczi i tym całym ,,cudownym ozdrowieniu'' ,wiedziałam że dostałam drugą szansę i starałam się ją jak najlepiej wykorzystać. Mimo ,że nie mogłam się przemęczać i robić tego ,co kocham byłam szczęśliwa. Dzięki moim dzieciom i Jurijowi. I dzięki Tobie ,Gregorowi ,Mattowi i Camille ,którzy byli ze mną od niemalże urodzenia.
To były piękne lata. Nawet te feralne wakacje były wspaniałe! Te loty na Malediwy i z powrotem. Nigdy wcześniej nie cieszyłam się z tak prostych rzeczy.
Wiedziałam ,że mogę być na coś chora. Te duszności męczyły mnie dużo wcześniej. Te całe zawroty głowy i to wszystko. Przez wyjazdem zrobiłam morfologię ,która wyraźnie mówiła mi ,że coś jest nie tak. Zrobiłam badania i wiedziałam ,że mam raka mózgu. Ale jeszcze wtedy nic nie wykryło przerzutów. Nie chciałam psuć nam wszystkim wakacji.
Gdy wróciliśmy po wakacjach i mieliście niedługo wylatywać ,bałam się, że nie zdążę Wam powiedzieć że umieram.
Ale zdążyłam ,co mi chyba na najlepsze nie wyszło. A to wie, może zamiast u Camille wylądowałabym pod mostem? Nie no ,żartuję. Chybaby mnie przyjęła. A i Jurij może nie poszedłby w tą ,,złą stronę'' ,gdyby o niczym nie wiedział.
Ale dość tych wypocin. Wiem ,że Lily za dużo jeszcze nie rozumie. Ale obiecaj mi ,że gdy tylko ją zobaczysz zawsze będziesz podkreślał że byłą najsłodszą dziewczynką na świecie. I że bardzo ją kocham. David ,mimo swojego wymyślonego ADHD też powinien dostać pochwałę ,prawda? Mu powiedz to samo. Ale dziewczynkę zmień na chłopca ,a może nawet mężczyznę ,bo był najwspanialszym małym mężczyzną w moim życiu.
Pozdrów wszystkich ode mnie. I powiedz wszystkim ,że ich mocno kocham i będę na wszystko patrzeć z góry. Albo z dołu.
Jurijowi powiedz ,że mu wybaczam. Nie wiem ,czy powinnam ,czy jest co wybaczać. Ale mimo wszystko go kocham.
I kocham Ciebie ,Andreas. Bo byłeś moją jedyną ostoją w tych ostatnich miesiącach. I dzięki Tobie nie leżałam tylko i nie płakałam w poduszkę.
Dziękuję za zdjęcie. Za inicjały na drzewie. Andreas ,jaki ty jesteś niesprawiedliwy.
Ja nie zdążyłam Ci się odwdzięczyć.
Trzymaj za mnie kciuki ,żebym pomyślnie przeszła rekrutacje do Aniołów. Ty byłeś jednym z tych moich ,ziemskich. A teraz spadam spakować swój złoty medal ,może ich jakoś przekupię.
Zawsze zabawna i kochająca. I trochę nieżywa.
Victoria''

Cały zapłakany odłożył list i na myśl o ostatnich zdaniach się zaśmiał.
Dlaczego ona zawsze musiała być taka wspaniała? Humor widocznie nie opuszczał jej ani na trochę.
  Mimo tych zapowiadających się lat ,bez niej ,bez jego prywatnego Anioła Stróża ,który na pewno pomyślnie przeszedł rekrutację ,postanowił się nie poddać. Zrobić to dla niej ,ona pewnie by nie chciała widzieć zapłakanego i cierpiącego po jej śmierci Andreasa.
Ale wiedział ,że to koniec tej historii. I miał nadzieję na nową ,z innym zakończeniem.

__________________________

END ,DE EEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEND.
No więc. Pozdrawiam ,kończę ,całuję i żegnam tak bardzo chora z tak bardzo łóżka:*