Spadając nie wpadłam na płytki przed drzwiami ,czy nie sturlałam się po niesamowicie twardych schodach naszego domu. Wpadłam do wody. Nie brakowało mi tlenu ,choć w płucach zaczęłam czuć pewien dyskomfort. Zaczęłam płynąć w stronę przeszywającego światła ,które raziło moje otwarte pod wodą oczy. Teraz coraz bardziej brakowało mi tlenu i nie wiedziałam czy zdołam wypłynąć na powierzchnię. Płynęłam szybko jak tylko mogłam ,ale zdawało mi się,że jestem w jednym i tym samym miejscu. Światło ani się nie przybliżało ,ani nie oddalało mimo siły ,jaką wkładałam w ruchy rękami i nogami.
Zaczęłam tonąć. Tonąć i krzyczeć. Pod wodą.
*Jurij*
Siedziałem właśnie przy jej łóżku i trzymałem bladą rękę. Jej serce biło coraz wolniej ,a lekarze ciągle powtarzali że to rychły koniec.Ale ja im nie wierzę, to nie koniec!
Minął rok i około 5 miesięcy od feralnego upadku na torze.
Patrzyłem przez okno. Widać było słońce nieśmiało wyglądające zza budynków.
Włosy Victorii już niemalże prawie odrosły do poprzedniej długości. Mimo śpiączki ,z dnia na dzień były coraz dłuższe. Ale jej twarz ani na chwilę nie zmieniła koloru. Ciągle blada ,sina. Zimna.
W pewnym momencie usłyszałem donośmy krzyk praktycznie prosto do mojego ucha. I w tym momencie ręka Victorii puściła moją ,a ja spadłem z krzesełka. Spojrzałem na poduszkę ,na której nikogo nie było. Victoria siedziała właśnie na łóżku i głośno oddychała.
-Victoria!-krzyknąłem-Victoria!-rzuciłem się na nią i przytuliłem.-Zawału bym przez Ciebie dostał!
-Jurij?-zapytała-Co się działo? Jaki dzisiaj jest dzień...
-14 lipca.
-Roku?
-2015.
-Jak to ?!-spytała ze wzrokiem wpatrzonym w ścianę.
-Byłaś w śpiączce ponad rok.-odpowiedziałem- Poczekaj ,zawołam lekarza. Nigdzie się nie ruszaj.
-Zabawne.
Pobiegłem po lekarza. Z początku myślał ,że mam coś z mózgiem. Że cała ta rozpacz poprzestawiała mi coś i jestem nienormalny. Ale poszedł ,zobaczył ,odwołał. W końcu od głupich to nie do mnie!
-Ale jak to możliwe ... że usiadłaś?
-Tonęłam-odpowiedziała-Przestraszyłam się ,zaczęłam krzyczeć i obudziłam się tu...
-Twój kręgosłup się sam zregenerował ,co jest naprawdę bardzo rzadkie. Możesz ruszać nogami?-zapytał i podszedł do dziewczyny łapiąc jej nogę-Czujesz coś?
-Nie-powiedziała z przerażeniem w oczach-Nie czuję nóg!-krzyknęła a z jej oczu popłynęły łzy.
-Tak jak myślałem... Spróbuj się położyć.
-Nie mogę.
-Nie rozumiem...to musiał być jakiś odruch ,nad którym nie miałaś panowania.-mówił ,a w jej oczach pojawiało się coraz więcej łez-Musisz przejść rehabilitacje... To czy będziesz chodzić zależy już od samej Ciebie...
Jakiś tydzień później Victoria została wypisana. Odwiozłem ją do mieszkania ,które wynająłem i usadowiłem w salonie z widokiem na morze. Była zła. Nie mogła chodzić ,ruszać się. Wszystko zależało od niej i to chyba ją najbardziej bolało. Bała się,że ulegnie ,że nie da rady. Jej złoty medal wisiał już w jej pokoju w USA ,do którego wraca za kilka dni.
-Victoria-przykląkłem przy niej-Daj mi sobie pomóc.Wierzę w Ciebie. Dasz radę.Jesteś silna! Właśnie dlatego Cię kocham ,rozumiesz?!-powiedziałem a po chwili pocałowałem ją. Nie odepchnęła mnie ani nic z tych spaw ,a delikatnie położyła ręce na mojej twarzy jednocześnie swoje palce wkładając z moje włosy.
Był to chyba najpiękniejszy moment w moim życiu.
Victoria dała zaciągnąć się na rehabilitacje do najlepszego rehabilitanta na świecie i razem przeprowadziliśmy się do Londynu. Chciała ,żeby przyleciał tu jej ojciec ,lecz on sam powiedział że najlepiej zajmę się nią ja.
Mimo zapowiedzi lekarza ,wzlotów i upadków ,po roku zaczęła stawiać ,,pierwsze'' kroki. Coraz częściej zamiast na wózku poruszała się o kulach. Najważniejsze było to ,że powróciło jej czucie. Dokładnie 24 grudnia 2016 roku się jej oświadczyłem. Oświadczyny przyjęła z wielką radością i to w tym momencie sama z siebie postawiła kroki. Bez kuli ,poręczy czy kogoś innego. W lato 2017 wzięliśmy ślub ,a Victoria już samodzielnie chodziła. To był cud!
9 miesięcy później urodził nam się syn ,a dziewczyna spierała się ,żeby nazwać go David. Kilka lat po Davidzie na świat przyszła piękna córeczka - Lilly. Byliśmy szczęśliwą rodziną mieszkającą w Nowym Jorku.
Tak po prostu.
Czy można wymarzyć sobie coś innego?
KONIEC
___________________________
Taaaaaaaaaki sielankowy koniec ,taki. Był równiutki tydzień? Czy krzywiutki? Bo mi się już te godziny pomyliły. Rozdział dodawany w tak nietypowych warunkach ,że nie zrozumie tego nikt. Nikt.
Od jutra (w cholerę na umilenie tych poniedziałków mimo ,że wakacje już dawno;-;) albo od dzisiaj(tak jasne) pojawi się nowy rozdział na nowym opowiadaniu O TUTAJ .
Dobranoc/do widzenia/ dzień dobry
JEZU KOCHAM CIE
OdpowiedzUsuńNie zabiłaś jej ,hurra! A już myślałam :DD
Rozdział świetny ,szkoda że ostatni.
Pisz że szybko ten następny!
/Mortiś
Uwielbiam opowiadania z happy endem! Strasznie się cieszę, że Jurij i Victoria są razem :) Trzymałam kciuki do końca i jestem ci wdzięczna, że jej nie uśmierciłaś. Trochę szkoda, że to już koniec, ale wszystko co dobre zawsze się kończy ;D Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńNie kończ tak....................
OdpowiedzUsuńProszę Cię!!!
Na szczęście to był zły sen, bo myślałam, że serio znienawidziła Jurija...
Ale żyje!!! :D I bardzo dobrze :3
No właśnie, czemu ostatni? Może druga część tego opowiadania? :))
A co z Gregiem, się jeszcze zapytam :P
Zapraszam do siebie- mam nadzieję, że czytasz :)
http://ski-jump-love.blogspot.com/
Dzięki za pisanie tak świetnego bloga <333 Kocham Cię za to :*
Pozdrawiam ;***
Też zastanawiam się nad 2 częścią :D W właśnie byłoby tam więcej o Gregorku :)
UsuńMasz
OdpowiedzUsuńCiesz się
Ciesz się biczo ;-;
Trułaś mi dupe
To masz ;-;
Skacz w góre z radości!
Podoba mi się!
Daje okejke, c'nie
Pisz tamtego bloga!
Pisz!
Ok?
Ok.
pozderky biczo