niedziela, 15 czerwca 2014

8.Po prostu już nigdy nie poznam nikogo takiego jak ona...

-Niestety ,ale nie udało się uratować jej sprawności fizycznej. Victoria prawdopodobnie nigdy nie ustanie na własnych nogach i będzie osobą niepełnosprawną. Lecz we wszystko można przecież wierzyć... Operacja zakończyła się powodzeniem ,krwiak został usunięty ,serce bije w ustabilizowanym tempie. Ale nadal ma problemy z oddychaniem ,przez co musi być podłączona do aparatury. Możecie do niej wejść ,ale jest utrzymywana w stanie śpiączki farmakologicznej. I to jest to ,o czym chcę wam powiedzieć. To wszystko jest dobrze ,nawet bardzo. Ale śpiączka może trwać i trwać. Pacjentka może się z niej obudzić za rok ,dwa. Może się nigdy nie obudzić ,a może nawet jutro... Ale bądźmy dobrej myśli-powiedział i razem z Gregorem wyszliśmy z gabinetu.
  Ustaliśmy na korytarzu i czekaliśmy na lekarza ,który ma zaprowadzić nas do Victorii.
Bałem się. Cholernie bałem się tego ,że nigdy już z nią nie porozmawiam ,nie zobaczę jej przepięknego uśmiechu i nie posłucham jej głosu. Nie doznam już jej poczucia humoru i po prostu już nigdy nie poznam nikogo takiego jak ona...
Po chwili weszliśmy do pomieszczenia ,w którym leżała tylko Victoria. W tle słychać było dźwięk aparatury ,rytm bicia jej serca.
Leżała na szpitalnym łóżku ,a ręce miała ułożone wzdłuż ciała.Na głowie miała biały bandaż ,który zasłaniał teraz jedynie gołą głowę z blizną po operacji. Była blada ,a jej usta ,przez które przechodziła rurka do oddychania -niemalże niebieskie. Powieki były równie sine jak i usta.
Ale dla mnie nadal była najpiękniejszą kobietą na świecie. Mimo feralnego stanu w jakim się właśnie znajdowała ,i tak była najpiękniejsza i po prostu nie mogłem oderwać od niej wzroku. Mimo ,że po chwili całkowicie jej nie widziałem ,bo łzy coraz bardziej napierały.
Ale nie -będę silny. Dla niej.
*5 miesięcy później*
   Minęło 5 miesięcy. Za oknem zamiast zimowego wiatru i szarugi ,gościło piękne słońce i upalne temperatury.Teraz w Soczi byli już tylko turyści i mieszkańcy. Sezon dla mnie skończył się praktycznie wraz z przylotem do Victorii. Nie potrafiłem skakać ,nie potrafiłem nawet normalnie funkcjonować.
Był tu ojciec Victorii i jej przyjaciele. Chcieli nawet przeprowadzić się na jakiś czas ,żeby być bliżej dziewczyny. Ostatecznie z bólem serca stwierdzili ,że oni są tu niepotrzebni.
5 miesięcy temu ją poznałem. Była wesołą ,zabawną dziewczyną z Ameryki ,która swoim stylem zjazdu chce zaimponować światu. To się jej przecież udało. Ma to ,,Olimpijskie Złoto'' ,ale co jej z tego? Ryzykowała życie i nadal nie wiadomo ,czy to się dobrze skończy.
Codziennie przychodziłem do niej do szpitala. Czasami tylko musiałem pozałatwiać jakieś sprawy w ojczyźnie. Pieniędzy mam wystarczająco dużo. Wynajmuje tu mieszkanie ,ale i tak częściej bywam w szpitalu.
Po prostu siadam przy jej łóżku i opowiadam różne historie... Wyniki skoków ,anegdoty z życia skoczków. Gdy przyjechała Lindsey i zobaczyła ją w takim stanie w jakim była ,to siedziała przy jej łóżku i płakała. Włosy powoli zaczęły odrastać ,a Jamie sprezentowała jej jedną w swoim rodzaju chustkę zakrywającą głowę.
  Mijały miesiące ,a moja więź z nią stawała się coraz silniejsza.
*Victoria*
  Od rana chodziłam zniecierpliwiona po domu. Nie mogłam ustać w miejscu ,ręce trzęsły się przy najmniejszej czynności.
-Mamo ,wychodzę pograć w piłkę z chłopakami-krzyknął David.
-Dobrze ,ale wróć przed 20 ,bo musimy porozmawiać.
-Będę,spokojnie.
-No mam nadzieję -zaśmiałam się i schodami weszłam na drugie piętro. Zajrzałam do pokoju córki. Siedziała i bawiła się lalkami ,które dostawała od wujka Gregora. Bo ,jak to ona mówi ,,na świecie nie ma nikogo bardziej kochanego od wujaszka Gregorka''. Przekupił ją dziad. Lalkami.
-Co tam robisz?-zapytałam i wzięłam jedną lalkę w rękę.
-Bawię się w dom. Kiedy wróci tatuś?
-Za chwilę.Jest w pracy ,ale już wraca-odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do córki.
  Była małą, szczupłą blondynką o dużych ,błękitnych oczach. Jurij zawsze powtarzał, że ona jest taka piękna po nim. Gdy Gregor to usłyszał ,zaczął tarzać się po podłodze i krzyczeć,że ze śmiechu dostał kolki.
Jurij z udawanym naburmuszeniem siedział wtedy na kanapie obok mnie i w geście zdenerwowania złożył ręce na klatce piersiowej i powtarzał ,że on z takich rzezy to by się nie śmiał.
Bo to w końcu poważny biznesmen jest ,czyż nie?
-A kiedy pojedziemy do kraju taty?-zapytała-Bo chcę zobaczyć te góry o których tyle opowiedział-wstała i ze śmiechem rzuciła mi się na kolana.
-Niedługo pojedziemy ,obiecuję -odpowiedziałam i cmoknęłam ją w policzek po czym mocno przytuliłam.
  Chwilę później usłyszałam otwieranie drzwi i dźwięk zdejmowanej kurtki.
-Kochanie ,wróciłem-powiedział.
-Już do Ciebie idę-odparłam i zdjęłam Lilly z kolan. Poprawiłam koszulę i zeszłam po schodach.
Dopiero chwilę później zdałam sobie sprawę ,że to nie on. To nie mój Jurij. Głos był jak najbardziej jego... Ale to nie był Jurij!
To Michael...
-Co ty tu robisz?
-Takie pytanie do swojego męża?-zapytał.
-Do jakiego męża?-krzyknęłam i wbiegłam po schodach na górę do pokoju córki.
Jedyna osoba ,jaka tam była ,to długowłosa blondynka o jasnych ,niebieskich oczach. Takich samych oczach ,jakie miał Michael.
-Mamo...-powiedziała dziewczynka-Dlaczego krzyczysz na tatę?
-Co tu się dzieje?!-zapytałam sama siebie.
  Wybiegłam na korytarz ,a widokiem z mojego okna nie był już Nowojorskie wieżowce w centrum Manhattanu,a Ocean i Long Island.
  Poczułam czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Odwróciłam się i zobaczyłam Michaela ,a za nim stał chłopiec dokładnie tego samego wzrostu i ubioru co mój David. Ale to nie był mój David. Był odwzorowaniem Michaela.
Zupełnie jak w jakimś horrorze zaczęli iść w moją stronę.
-Musimy to zakończyć-powiedział Michael.
-Myślałam ,że już dasz mi spokój!-krzyknęłam zalana łzami.-Przecież masz żonę!
-Tak ,Ciebie.-powiedział i zaczął prowadzić mnie na balkon.-Musimy to zakończyć-powtórzył.
-Jurij!-krzyknęłam-Jurij! Pomóż mi!
-On Ci już nie pomoże-odpowiedział i złapał nie za dłonie.
Poczułam zimny wiatr na plecach i usłyszałam jeżdżące 22 piętra niżej samochody. Spojrzałam na Michaela ,a po chwili poczułam popchnięcie i po prostu zaczęłam spadać.

____________________
Nieeeee! Hiszpanio ,moja Hiszpanio! Tak po dupie dostać?
Ale wierzymy ,wierzymy.
Jak już pisałam ,jest to koniec tej historii. Jeszcze Epilog ,który obiecuję (aahha ,ja i moje obietnice) dodać za równiutki tydzień :> Nie równiutki ... Może krzywiutki :>
Szkoda mi rozstawać się z tą historią. Ale później ruszam z http://jedna-chwila-one-moment.blogspot.com/ :>
Wakacje ,ach wakacje. Nareszcie! 3 miesiące laby ,heeeeeeeej!

4 komentarze:

  1. Rozdział świetny, ale i dramatyczny. A akcja z tarzaniem się Gregora- najlepsza! A tak na marginesie to muszę przyznać szczerze, że nie załapałam o co chodzi w końcówce ;) Jaki Michael? Pozdrawiam i zapraszam do siebie :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak w sumie to chodziło o to ,żeby nie zrozumieć. O Michaelu było w prologu. To jej były chłopak ,taki typowy modniś :D

      Usuń
  2. Zabije cię, c'nie
    A mi się wydaje, że to z Michaelem, to sen czy coś.
    Hahahahaha ty i te twoje obietnice, lol
    Jeszcze krzywiutki tydzień do prologu, oki XD

    czekam pało :3

    /Martyna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Epilogu ! Nie zabijaj mnie ,nie! Bo nie będzie ni prostego ni krzywiutkiego :>

      Usuń