Do domu ,,zwalił'' im się Gregor i Andreas. Z czego Victoria oczywiście niezmiernie się cieszyła- w końcu ktoś będzie w domu ,porozmawia z nią o świętach które już niedługo będą. Gregor własnie zakończył karierę ,taki stary dziad a przetrzymywał. A Andreas ma problemy z kolanem i też niedługo zrobi ,,papa'' skokom ,jeżeli nie podda się rehabilitacji i nie będzie nadwyrężał kolana do końca tego sezonu. Nie ma na nim żadnego usztywnienia ,tylko po prostu musi od czasu do czasu chodzić o kulach i smarować się jakimiś tam ich maściami. Gdyby tylko ona mogła posmarować się maścią i stopować do końca sezonu...
-Więc ,Victorio-zaczął Gregor poważnym głosem-Czy masz dla nas jakieś newsy ze świata Nowojorskiego?
-Nie mój drogi Gregorku. Może ty masz dla mnie jakieś z Europy? Jak tam Ci się układa z Camille?
-A bardzo dobrze ,w Europie również.A wiadomo coś o Twoim leczeniu?
-Wiadomo tylko tyle ,że mogę przejść chemioterapię w domu jeśli lekarz stwierdzi tu odpowiednie warunki. Ale ja nie chcę tej chemioterapii.I tak umrę przecież...
-Victoria!-krzyknął Andreas-Zamknij się!
-Spokojnie rumaku.-odpowiedziała.-Przepraszam.
-Wiesz,że udając nic nie osiągniesz?-kontynuował-Bo mówisz to tak ,jakby to Cię nie obchodziło. Nie obchodziło Cię to ,że umrzesz ,nie interesuje Cię to ,że inni martwią się o Ciebie bardziej niż ty sama!
-Andreas...
-Nie Victoria ,posłuchaj mnie. Twoje dzieci, znajomi,rodzina codziennie może płaczą ,a ja nie mówie że Ciebie to nie obchodzi ,bo wiem że obchodzi. Ale nie udawaj silnej-w jego oczach pojawił się łzy-Rozpłacz się tak jak ja teraz. I nie bądź taka! Nie zamykaj się w sobie. Wiem ,że moja miłość do Ciebie nie jest odwzajemniona w takim samym stopniu ,że kochasz Jurija ,ale do cholery jasnej przytul mnie teraz no!-powiedział a łzy coraz bardziej spływały z jego policzka. Gregorowi również się to udzieliło. I Victorii ,która po chwili przedarła się przez swoje kable i przytuliła zapłakanego Andreasa.
-Nie rób mi tego-szepnęła.
-Czego?
-Sprawiasz ,że jeszcze bardziej żałuję że mam to choróbsko. Kocham Cię Andreas. Jestem jeszcze głupia ,nie wiem czego chce.Mam dzieci i kocham Jurija ,ale ty nadal coś we mnie pobudzasz. I nie wiem dlaczego Ci to do cholery mówię -mówiła nie odrywając się od jego ramienia. Pachniał tak jak zawsze ,tymi genialnymi perfumami które zawsze mówiły ,że to właśnie on zakrywa Ci teraz oczy i mówi ,,Zgadnij kto'' tym śmiesznym głosem.
-A mnie kochasz?-zapytał Gregor.
-Kocham Cię głupi-przytuliła go siadając między nimi.-Kocham was wszystkich. I obiecuję iść na chemię.
*Kilka dni później*
Czuła coraz większe odtrącenie od strony Jurija ,i gdyby nie Gregor, Andreas ,dzieci ,Camille i Matt siedziałaby cały czas sama. Jak dobrze mieć te dzieci i tych przyjaciół!
Gdy nadeszła noc a Lili już spała ,Victoria udała się do pokoju Davida ,który leżał odkręcony plecami do drzwi wejściowych ,twarzą do ściany.
-David ,śpisz?-zapytała ,lecz nie usłyszała odpowiedzi. Myślała że śpi ,więc już chciała wychodzić z jego pokoju.
-Nie-wydukał i się odwrócił. Jego oczy były zaczerwienione ,a ona od razu usiadła na skrawku jego łóżka. On usiadł i spojrzał na nią-Mamo?-zapytał.
-Co się stało?-przytuliła go do siebie i przetarła jego oczy.
-Ja nie chcę żebyś umierała!-powiedział i zaczął szlochać-Mamo.
-David-mocniej go przytuliła i również poczuła spływające łzy-Nie mów takich rzeczy ,proszę.
-Ale ja czytałem na internecie o tym. I tam piszą ,że ty umrzesz!-zanosił się coraz bardziej.
-Nie czytaj takich głupot na internecie. Idę do szpitala na leczenie ,będziecie mnie codziennie odwiedzać i będzie dobrze ,obiecuję -wymusiła uśmiech-Będzie dobrze-powtórzyła ,a jej syn trochę się uspokoił.
Chwilę później już spał w jej ramionach. Delikatnie ułożyła go na łóżku i wyszła z pokoju. Gregor i Andreas nadal siedzieli w salonie i oglądali jakiś film w TV.
Martwiła się. O Jurija ,który nadal nie wrócił do domu. Spojrzała na zegarek ,na którym widniała godzina 23. W domu powinien być o ok. 20:30. Korki? Aż takie? Po godzinach szczytu?
-Jestem-usłyszała od progu i spojrzała na Jurij ,który ledwo trzymał się na nogach-Co?
-Ty jesteś ,ale pijany!-powiedziała i spojrzała na niego. On machnął ręką i tym samym wytrącił z jej nosa rurkę ,która doprowadzała tlen. Ona spojrzała na niego ponownie i podniosła z podłogi tą rurkę i z powrotem wsadziła ją do nosa.Już czuła brak powietrza ,ale go na szczęście unormowała.
-Ups-powiedział-Ale ze mnie i Ciebie niezdara. I chorowita jesteś-przekręcił się do niej tyłem i zaczął iść w kierunku sypialni ,lecz ona go zatrzymała.-
-Nie śpisz tam ,ja nie mam zamiaru z Tobą spać. Jak ty tak w ogóle możesz?Jak ty do domu wróciłeś?!
-Normalnie ,metrem.-odpowiedział ,a ona poczuła zapach alkoholu z jego ust ,który sprawił że było jej niedobrze.
-Zróbcie coś z nim bo ja go zabiję!-odwróciła się do chłopaków-Proszę.-wstali z kanapy i podeszli do Jurija i zaczęli pytać go o różne rzeczy i ciągnąć na kanapę ,na której musiał spać.
-Ja tu zostanę i przypilnuję dzieci ,a ty z Andreasem jedź do Camille. Ona nie śpi ,bo dopiero co wraca z pracy. Przyjedziesz przed wyjazdem ich do szkoły.
-Ale po co?-zapytała prawie znowu płacząc.
-Bo on jest pijany ,wali wódą na kilometr. Musisz jechać do Camille ,nie możesz z nim siedzieć w jednym domu. Tylko się denerwujesz ,a ja tu nad wszystkim zapanuję. Jutro nie będzie po niczym śladu ,a jeśli któreś z dzieci się obudzi obiecuję że jeśli będą chciały zawiozę je do Ciebie. -powiedział ,a Andreas zaciągnął ją do samochodu. Stawiała mu opór ,ale w końcu uległa. Źle się czuła ,kręciło jej się w głowie od tego wszystkiego.
Wsiadła z Andreasem do taksówki i razem udali się na Brooklyn do wcześniej ostrzeżonej o zaistniałej sytuacji Camille.
Victoria nie wiedziała po co to wszystko ,dlaczego nie mogła tam zostać. Ale nie miała siły na sprzeciw i miała już dość humorów i nieobecności Jurija. Coraz bardziej się o to wszystko winiła. Zachorowała ,to może nie była jej wina ale to co robi Jurij nie miało wytłumaczenia. Unika jej ,on po prostu jej unika.
-Dobrze się czujesz?-zapytał Andreas-Może pojedziemy do szpitala?
-Nie Welli ,wszystko jest dobrze -odpowiedziała-No może nie do końca.Ale dziękuję ,że przynajmniej wy przy mnie jesteście. Bo na niego już nie mogę liczyć.
-To tylko raz ,jest rozbity. Jak my wszyscy.
-Ale to nie zmienia faktu że nie musiał się uchlać w kurde trzy dupy! Andreas ,on mnie unika ,rozumiesz? Wraca późno z pracy ,zawozi dzieci a potem ma z 4 godziny przerwy ale i tak siedzi poza domem! On mnie w ogóle jeszcze kocha?
-Victoria...-powiedział wychodząc z taksówki i zamykając za sobą drzwi. Zapłacił taksówkarzowi i poszedł za dziewczyną-Victoria!-krzyknął i złapał ją za rękę.
-Andreas-odwróciła się i spojrzała mu w oczy-Ja mam dość. Nie pójdę na chemie.
-Victoria!
-Nie ,nie pójdę. Jurij mnie w tym uświadomił ,rozumiesz?On mnie nie kocha ,on chce uciec od odpowiedzialności. Niech sobie znajdzie inną ,zdrową ,nie umierającą.
-Victoria do cholery jasnej ,skończ. Masz dzieci ,przyjaciół .Jurij to ostatni dupek ,że cię teraz tak traktuje ,wiem. Ale do cholery! Zrób to dla nas.-złagodniał i cały czas patrzył jej w oczy ,a po chwili pochylił się żeby złożyć pocałunek na jej sinych ustach.
_____________________
To chyba ostatni ,ej. Albo przedostatni przed epilogiem.
Epilog będzie no przecie ,no rejczel.
Pozdrawiam hej bardzo i oo ,zabawa! I zapraszam na http://i-wanna--be-yours.blogspot.com/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz