wtorek, 4 listopada 2014

06.Epilog

   Andreas wciąż nie mógł uwierzyć w to ,co wyprawiał Jurij. Przez kilka miesięcy kompletnie olał Victorię ,co chwila się upijał i miał wszystko gdzieś ,nawet dzieci. Dzięki Bogu ,że Camille miała duże mieszkanie z wieloma niepotrzebnymi pokojami.
Ale dzięki temu całemu zamieszaniu ,alkoholizmowi Jurija ,Andreas się strasznie zbliżył do Tori ,która mimo wszystko nadal myślała i przejmowała się tylko swoim mężem.
Mijały miesiące ,a ona nadal się z nim nie pogodziła ,on nawet nie próbował.
   Victoria była coraz bardziej osłabiona. Nawiedzały ją ciągłe krwotoki z nosa ,zadyszki przy najmniejszej aktywności fizycznej i kompletnie straciła niemalże całą siłę. Nie miała nawet siły podnieść szklanki.
Raz ,gdy leżała na łóżku i spała ,Andreas tak przestraszył się jej kolorem skóry ,ust i tym ,że nie mógł jej dobudzić ,że zaczął płakać jak małe dziecko wybierając numer na pogotowie. Był wtedy pewien ,że ona była martwa.
Od tamtego momentu leżała w szpitalu. Wstawała ,chodziła wszędzie z kroplówką i butlą tlenową ,ale dawała oznaki życia. To wszystko działo się tak wcześnie!
*30 marca 2028 rok*
   Cały Nowy Jork budził się do życia. Wiosenne liście ,ludzie chodzący bez kurtek w piękne i słoneczne dni. A największą oznaką wiosny był niedawno zakończony sezon Pucharu Świata. Codziennie siedział przy jej łóżku razem z jej dziećmi. Lily rysowała jej przeróżne rzeczy ,a David jak to nie on siedział z nie naburmuszoną miną i pomagał wszystkim we ...wszystkim.
-Wiesz-zaczął Andreas-Pamiętam ,że kiedyś mówiłaś coś o takim drzewie przed waszym blokiem.-spojrzał na nią-Że takie ładne jesienią i w ogóle.
-No pewnie-odpowiedziała słabym głosem ,trochę się śmiejąc-Nazwałam je Mats. Zawsze chciałam zrobić mu zdjęcie.
-Czy...-zaczął grzebać w torbie-Takie zdjęcie?-wręczył jej kawałek naprawdę dużego papieru.
  Spojrzała na zdjęcie które właśnie jej wręczył ,a w jej oczach pojawiły się łzy.
-Tak ,to dokładnie to drzewo. I za oczywiście pozwoleniem tych na górze ,wyryłem na nim Twoje inicjały. Już zawsze będziesz związana z tym drzewem ,już ja tego dopilnuje.
-Andreas...Dziękuję. Za wszystko.-powiedziała ,a on pochylił się nad nią i złożył pocałunek na jej ustach.-Weź to-wręczyła mu kopertę-Wiesz kiedy to przeczytać-schował kopertę do torby.
-Wiem...-odparł ,a ona już nie powiedziała ani słowa.
   Jej serce biło coraz wolniej ,aż w końcu całkowicie przestało. Niespodziewanie. Andreas ,gdy tylko usłyszał Ten dźwięk ,poderwał się z krzesełka i zaczął się drzeć na cały szpital. Płakał po raz kolejny jak małe dziecko ,trzymając jej zimną rękę ,na którą spływały jego łzy.
W pewnym momencie do tej sali wpadł Jurij ,Camille ,Matt i Gregor. Ostatnia trójka miała tu przyjść ,byli umówieni. Ale Jurij przyszedł sam z siebie nikogo o to nie proszony. Był na siebie zły ,że mimo wszystko nie wspierał jej w tych trudnych dla niej chwilach.
Najgorsze było powiedzieć jej dzieciom ,które niedługo wrócą ze szkoły. Powiedzieć im ,że ich matka nie żyje.
*15 kwietnia*
   Andreas właśnie trzymał walizkę na lotnisku JFK ,czekając na swój lot. Wracał do Monachium. Do domu.
Było mu ciężko przez ostatnie miesiące. Codziennie patrzył na jej cierpienie ,a teraz mimo wszystko wie ,że to koniec jej bólu. Zrobiłby wszystko ,żeby została. Oddałby nawet swoje życie.Ale już na to za późno.
Jurij nareszcie się opanował i opiekuje się dziećmi w Nowym Jorku.
  Siedząc już w samolocie ,w połowie drogi zaczął szukać słuchawek w torbie podręcznej. W oko rzuciła mu się biała koperta ,która była podpisana imieniem jego ukochanej Victorii.
Był tak zajęty tym wszystkim ,że kompletnie o tym zapomniał. Orientacyjnie rozejrzał się dookoła i otworzył kopertę ,która jeszcze pachniała jej ulubionymi perfumami do tego stopnia ,że w jego oczach zaświeciły łzy.
Zaczął czytać.
,,Drogi Andreasie,
Zawsze sądziłam ,że pisząc ,,list pożegnalny'' ,napiszę go do Jurija. No widocznie się myliłam.
To może trochę głupie ,że właśnie uciekłeś do sklepu a ja zaczęłam to pisać. No ale cóż. Poczytasz te moje wypociny?
Chciałabym Ci podziękować. Za wszystko. Za te męczące miesiące ,które ze mną przeżyłeś. Za Twoją trochę w oczach i za wszystkie łzy ,które wylałeś przeze mnie. Wiem ,że napędziłam Wam sporo strachu.
Po wypadku w Soczi i tym całym ,,cudownym ozdrowieniu'' ,wiedziałam że dostałam drugą szansę i starałam się ją jak najlepiej wykorzystać. Mimo ,że nie mogłam się przemęczać i robić tego ,co kocham byłam szczęśliwa. Dzięki moim dzieciom i Jurijowi. I dzięki Tobie ,Gregorowi ,Mattowi i Camille ,którzy byli ze mną od niemalże urodzenia.
To były piękne lata. Nawet te feralne wakacje były wspaniałe! Te loty na Malediwy i z powrotem. Nigdy wcześniej nie cieszyłam się z tak prostych rzeczy.
Wiedziałam ,że mogę być na coś chora. Te duszności męczyły mnie dużo wcześniej. Te całe zawroty głowy i to wszystko. Przez wyjazdem zrobiłam morfologię ,która wyraźnie mówiła mi ,że coś jest nie tak. Zrobiłam badania i wiedziałam ,że mam raka mózgu. Ale jeszcze wtedy nic nie wykryło przerzutów. Nie chciałam psuć nam wszystkim wakacji.
Gdy wróciliśmy po wakacjach i mieliście niedługo wylatywać ,bałam się, że nie zdążę Wam powiedzieć że umieram.
Ale zdążyłam ,co mi chyba na najlepsze nie wyszło. A to wie, może zamiast u Camille wylądowałabym pod mostem? Nie no ,żartuję. Chybaby mnie przyjęła. A i Jurij może nie poszedłby w tą ,,złą stronę'' ,gdyby o niczym nie wiedział.
Ale dość tych wypocin. Wiem ,że Lily za dużo jeszcze nie rozumie. Ale obiecaj mi ,że gdy tylko ją zobaczysz zawsze będziesz podkreślał że byłą najsłodszą dziewczynką na świecie. I że bardzo ją kocham. David ,mimo swojego wymyślonego ADHD też powinien dostać pochwałę ,prawda? Mu powiedz to samo. Ale dziewczynkę zmień na chłopca ,a może nawet mężczyznę ,bo był najwspanialszym małym mężczyzną w moim życiu.
Pozdrów wszystkich ode mnie. I powiedz wszystkim ,że ich mocno kocham i będę na wszystko patrzeć z góry. Albo z dołu.
Jurijowi powiedz ,że mu wybaczam. Nie wiem ,czy powinnam ,czy jest co wybaczać. Ale mimo wszystko go kocham.
I kocham Ciebie ,Andreas. Bo byłeś moją jedyną ostoją w tych ostatnich miesiącach. I dzięki Tobie nie leżałam tylko i nie płakałam w poduszkę.
Dziękuję za zdjęcie. Za inicjały na drzewie. Andreas ,jaki ty jesteś niesprawiedliwy.
Ja nie zdążyłam Ci się odwdzięczyć.
Trzymaj za mnie kciuki ,żebym pomyślnie przeszła rekrutacje do Aniołów. Ty byłeś jednym z tych moich ,ziemskich. A teraz spadam spakować swój złoty medal ,może ich jakoś przekupię.
Zawsze zabawna i kochająca. I trochę nieżywa.
Victoria''

Cały zapłakany odłożył list i na myśl o ostatnich zdaniach się zaśmiał.
Dlaczego ona zawsze musiała być taka wspaniała? Humor widocznie nie opuszczał jej ani na trochę.
  Mimo tych zapowiadających się lat ,bez niej ,bez jego prywatnego Anioła Stróża ,który na pewno pomyślnie przeszedł rekrutację ,postanowił się nie poddać. Zrobić to dla niej ,ona pewnie by nie chciała widzieć zapłakanego i cierpiącego po jej śmierci Andreasa.
Ale wiedział ,że to koniec tej historii. I miał nadzieję na nową ,z innym zakończeniem.

__________________________

END ,DE EEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEND.
No więc. Pozdrawiam ,kończę ,całuję i żegnam tak bardzo chora z tak bardzo łóżka:*

sobota, 25 października 2014

05.Zróbcie coś z nim bo ja go zabiję!

   Do domu ,,zwalił'' im się Gregor i Andreas. Z czego Victoria oczywiście niezmiernie się cieszyła- w końcu ktoś będzie w domu ,porozmawia z nią o świętach które już niedługo będą. Gregor własnie zakończył karierę ,taki stary dziad a przetrzymywał. A Andreas ma problemy z kolanem i też niedługo zrobi ,,papa'' skokom ,jeżeli nie podda się rehabilitacji i nie będzie nadwyrężał kolana do końca tego sezonu. Nie ma na nim żadnego usztywnienia ,tylko po prostu musi od czasu do czasu chodzić o kulach i smarować się jakimiś tam ich maściami. Gdyby tylko ona mogła posmarować się maścią i stopować do końca sezonu...
-Więc ,Victorio-zaczął Gregor poważnym głosem-Czy masz dla nas jakieś newsy ze świata Nowojorskiego?
-Nie mój drogi Gregorku. Może ty masz dla mnie jakieś z Europy? Jak tam Ci się układa z Camille?
-A bardzo dobrze ,w Europie również.A wiadomo coś o Twoim leczeniu?
-Wiadomo tylko tyle ,że mogę przejść chemioterapię w domu jeśli lekarz stwierdzi tu odpowiednie warunki. Ale ja nie chcę tej chemioterapii.I tak umrę przecież...
-Victoria!-krzyknął Andreas-Zamknij się!
-Spokojnie rumaku.-odpowiedziała.-Przepraszam.
-Wiesz,że udając nic nie osiągniesz?-kontynuował-Bo mówisz to tak ,jakby to Cię nie obchodziło. Nie obchodziło Cię to ,że umrzesz ,nie interesuje Cię to ,że inni martwią się o Ciebie bardziej niż ty sama!
-Andreas...
-Nie Victoria ,posłuchaj mnie. Twoje dzieci, znajomi,rodzina codziennie może płaczą ,a ja nie mówie że Ciebie to nie obchodzi ,bo wiem że obchodzi. Ale nie udawaj silnej-w jego oczach pojawił się łzy-Rozpłacz się tak jak ja teraz. I nie bądź taka! Nie zamykaj się w sobie. Wiem ,że moja miłość do Ciebie nie jest odwzajemniona w takim samym stopniu ,że kochasz Jurija ,ale do cholery jasnej przytul mnie teraz no!-powiedział a łzy coraz bardziej spływały z jego policzka. Gregorowi również się to udzieliło. I Victorii ,która po chwili przedarła się przez swoje kable i przytuliła zapłakanego Andreasa.
-Nie rób mi tego-szepnęła.
-Czego?
-Sprawiasz ,że jeszcze bardziej żałuję że mam to choróbsko. Kocham Cię Andreas. Jestem jeszcze głupia ,nie wiem czego chce.Mam dzieci i kocham Jurija ,ale ty nadal coś we mnie pobudzasz. I nie wiem dlaczego Ci to do cholery mówię -mówiła nie odrywając się od jego ramienia. Pachniał tak jak zawsze ,tymi genialnymi perfumami które zawsze mówiły ,że to właśnie on zakrywa Ci teraz oczy i mówi ,,Zgadnij kto'' tym śmiesznym głosem.
-A mnie kochasz?-zapytał Gregor.
-Kocham Cię głupi-przytuliła go siadając między nimi.-Kocham was wszystkich. I obiecuję iść na chemię.
*Kilka dni później*
  Czuła coraz większe odtrącenie od strony Jurija ,i gdyby nie Gregor, Andreas ,dzieci ,Camille i Matt siedziałaby cały czas sama. Jak dobrze mieć te dzieci i tych przyjaciół!
Gdy nadeszła noc a Lili już spała ,Victoria udała się do pokoju Davida ,który leżał odkręcony plecami do drzwi wejściowych ,twarzą do ściany.
-David ,śpisz?-zapytała ,lecz nie usłyszała odpowiedzi. Myślała że śpi ,więc już chciała wychodzić z jego pokoju.
-Nie-wydukał i się odwrócił. Jego oczy były zaczerwienione ,a ona od razu usiadła na skrawku jego łóżka. On usiadł i spojrzał na nią-Mamo?-zapytał.
-Co się stało?-przytuliła go do siebie i przetarła jego oczy.
-Ja nie chcę żebyś umierała!-powiedział i zaczął szlochać-Mamo.
-David-mocniej go przytuliła i również poczuła spływające łzy-Nie mów takich rzeczy ,proszę.
-Ale ja czytałem na internecie o tym. I tam piszą ,że ty umrzesz!-zanosił się coraz bardziej.
-Nie czytaj takich głupot na internecie. Idę do szpitala na leczenie ,będziecie mnie codziennie odwiedzać i będzie dobrze ,obiecuję -wymusiła uśmiech-Będzie dobrze-powtórzyła ,a jej syn trochę się uspokoił.
Chwilę później już spał w jej ramionach. Delikatnie ułożyła go na łóżku i wyszła z pokoju. Gregor i Andreas nadal siedzieli w salonie i oglądali jakiś film w TV.
Martwiła się. O Jurija ,który nadal nie wrócił do domu. Spojrzała na zegarek ,na którym widniała godzina 23. W domu powinien być o ok. 20:30. Korki? Aż takie? Po godzinach szczytu?
-Jestem-usłyszała od progu i spojrzała na Jurij ,który ledwo trzymał się na nogach-Co?
-Ty jesteś ,ale pijany!-powiedziała i spojrzała na niego. On machnął ręką i tym samym wytrącił z jej nosa rurkę ,która doprowadzała tlen. Ona spojrzała na niego ponownie i podniosła z podłogi tą rurkę i z powrotem wsadziła ją do nosa.Już czuła brak powietrza ,ale go na szczęście unormowała.
-Ups-powiedział-Ale ze mnie i Ciebie niezdara. I chorowita jesteś-przekręcił się do niej tyłem i zaczął iść w kierunku sypialni ,lecz ona go zatrzymała.-
-Nie śpisz tam ,ja nie mam zamiaru z Tobą spać. Jak ty tak w ogóle możesz?Jak ty do domu wróciłeś?!
-Normalnie ,metrem.-odpowiedział ,a ona poczuła zapach alkoholu z jego ust ,który sprawił że było jej niedobrze.
-Zróbcie coś z nim bo ja go zabiję!-odwróciła się do chłopaków-Proszę.-wstali z kanapy i podeszli do Jurija i zaczęli pytać go o różne rzeczy i ciągnąć na kanapę ,na której musiał spać.
-Ja tu zostanę i przypilnuję dzieci ,a ty z Andreasem jedź do Camille. Ona nie śpi ,bo dopiero co wraca z pracy. Przyjedziesz przed wyjazdem ich do szkoły.
-Ale po co?-zapytała prawie znowu płacząc.
-Bo on jest pijany ,wali wódą na kilometr. Musisz jechać do Camille ,nie możesz z nim siedzieć w jednym domu. Tylko się denerwujesz ,a ja tu nad wszystkim zapanuję. Jutro nie będzie po niczym śladu ,a jeśli któreś z dzieci się obudzi obiecuję że jeśli będą chciały zawiozę je do Ciebie. -powiedział ,a Andreas zaciągnął ją do samochodu. Stawiała mu opór ,ale w końcu uległa. Źle się czuła ,kręciło jej się w głowie od tego wszystkiego.
  Wsiadła z Andreasem do taksówki i razem udali się na Brooklyn do wcześniej ostrzeżonej o zaistniałej sytuacji Camille.
Victoria nie wiedziała po co to wszystko ,dlaczego nie mogła tam zostać. Ale nie miała siły na sprzeciw i miała już dość humorów i nieobecności Jurija. Coraz bardziej się o to wszystko winiła. Zachorowała ,to może nie była jej wina ale to co robi Jurij nie miało wytłumaczenia. Unika jej ,on po prostu jej unika.
-Dobrze się czujesz?-zapytał Andreas-Może pojedziemy do szpitala?
-Nie Welli ,wszystko jest dobrze -odpowiedziała-No może nie do końca.Ale dziękuję ,że przynajmniej wy przy mnie jesteście. Bo na niego już nie mogę liczyć.
-To tylko raz ,jest rozbity. Jak my wszyscy.
-Ale to nie zmienia faktu że nie musiał się uchlać w kurde trzy dupy! Andreas ,on mnie unika ,rozumiesz? Wraca późno z pracy ,zawozi dzieci a potem ma z 4 godziny przerwy ale i tak siedzi poza domem! On mnie w ogóle jeszcze kocha?
-Victoria...-powiedział wychodząc z taksówki i zamykając za sobą drzwi. Zapłacił taksówkarzowi i poszedł za dziewczyną-Victoria!-krzyknął i złapał ją za rękę.
-Andreas-odwróciła się i spojrzała mu w oczy-Ja mam dość. Nie pójdę na chemie.
-Victoria!
-Nie ,nie pójdę. Jurij mnie w tym uświadomił ,rozumiesz?On mnie nie kocha ,on chce uciec od odpowiedzialności. Niech sobie znajdzie inną ,zdrową ,nie umierającą.
-Victoria do cholery jasnej ,skończ. Masz dzieci ,przyjaciół .Jurij to ostatni dupek ,że cię teraz tak traktuje ,wiem. Ale do cholery! Zrób to dla nas.-złagodniał i cały czas patrzył jej w oczy ,a po chwili pochylił się żeby złożyć pocałunek na jej sinych ustach.

_____________________

To chyba ostatni ,ej. Albo przedostatni przed epilogiem.
Epilog będzie no przecie ,no rejczel.
Pozdrawiam hej bardzo i oo ,zabawa! I zapraszam na http://i-wanna--be-yours.blogspot.com/

poniedziałek, 13 października 2014

04.Bóg wie co oni robią tam w Europie.

-Przebudziła się ,możecie wejść-rozległo się w poczekalni. Wellinger ,Gregor ,Jurij ,Camille i Matthew. Wszyscy poderwali się do góry i zaczęli ustalać ,kto idzie pierwszy. Padło na Jurij'a i Camille ,ale Jurij został wezwany na pogawędkę z lekarzem. Podobno mają jej wyniki badań i muszą o tym porozmawiać. Do Victorii poszedł więc Gregor i Camille.
   Jurij podążał długim korytarzem za lekarzem. W głowie odtwarzał najgorsze możliwe scenariusze.
Może znowu coś z jej głową? Może nie będzie mogła chodzić bez tego całego dziadostwa podtrzymującego przy życiu? A może coś o wiele gorszego?
-Panie Jurij-zaczął lekarz wyciągając z teczki papiery-To jest prześwietlenie jej płuc. I mózgu.
-Ale ja się na tym nie znam-wziął do ręki prześwietlenie-Co to oznacza?
-Czy pana żona w ostatnim czasie chodziła ,no nie wiem... Rozdrażniona? Zmieniała często humor? Skarżyła się na bóle głowy ,brała jakieś leki?
-Nie... To znaczy ,nie zmieniała humoru tak strasznie. Ale zdarzało się ,że w pewnym momencie kłóciła się bez powodu a potem przychodziła i przytulała mnie jakby nigdy nic.Często się przewracała ,ale zawsze się z tego śmiała.Brała tabletki ,ale ona je bierze od tego wypadku w Soczi. Ale o co chodzi? Jest chora? O co chodzi!
-Z prześwietleń wynika ,że jest to nowotwór. nowotwór mózgu z przerzutami do płuc i innych narządów. Nie wiem ,dlaczego objawy pojawiły się dopiero teraz ,bo guzów jest już całkiem sporo. Musiały się rozwijać od dłuższego czasu.-powiedział ,a życie Jurij'a zatoczyło błędne koło.Znowu był w szpitalu ,ale tym razem na jago ŻONIE stawiają kreskę. Podobno to już martwy punkt ,z którego nigdy nie wyjdzie. Już raz miała z niego nie wyjść ,ale teraz to brzmi o wiele gorzej.
Łzy. Tylko tyle był w stanie z siebie wydusić.
-To nowotwór złośliwy-dokończył-Musicie wyrazić zgodę na Chemię. Ale to zależy tylko od pani Victorii.
*Kilka godzin później*
   Siedział sam przy jej łóżku. Camille musiała iść do pracy ,Matthew na trening a Gregor i Wellinger usypiali na stojąco więc odesłali ich do domu.
Victoria jeszcze nic nie wie ,nie jest świadoma swojego stanu. Wodę z płuc udało się prawie całkowicie odciągnąć ,ale lekarz upewnił go w fakcie ,że nie będzie w stanie oddychać bez pomocy pompy ,którą musi zakupić tak czy siak. Nawet jeśli zgodzi się na Chemioterapie ,nie trwa ona wiecznie. Będzie wracała do domu.
-Ktoś mi wreszcie powie kiedy mogę wyjść z tego szpitala?-zapytała w pewnym momencie ,a do sali niespodziewanie wszedł lekarz.
-Dzień Dobry-powitał się.-Mamy pełne wyniki badań i już jesteśmy wszystkiego pewni.-kontynuował ,a Jurij poczuł jakby coś blokowało jego oddech.
-Więc co jest? Mogę już wychodzić? Już się lepiej czuje.
-To czy pani wyjdzie ,zależy teraz tylko od pani. Diagnoza jest taka: Złośliwy nowotwór mózgu typowany jako rdzeniak z przerzutami do płuc i szpiku kostnego. Sam nowotwór rozwinął się niedawno ,ale już są przerzuty, więc choroba szybko postępuje. Płuca nie są już w stanie same pracować i trzeba zakupić własną pompę. I tu teraz wszystko zależy od pani i tylko od pani. Czy mamy podjąć leczenie przez chemioterapię?
-A rokowania?
-Bez leczenia dajemy rok ,może mniej. Z leczeniem jakieś 20 miesięcy. Ale to wszystko zależy od samego umysłu ,woli pacjenta.
-Nie chce chemii-powiedziała ,a Jurij spojrzał na nią przestraszonym wzrokiem-Jurij ,wiem co to oznacza-uśmiechnęła się-Nie chce ostatnich miesięcy swojego życia spędzić w szpitalu ,no naprawdę.
-Ale Victoria...
-Nie Jurij-w jej oczach pojawił się łzy-Nie chcę,żeby moje dzieci widziały mnie tylko w szpitalu. To jak będzie z tymi płucami?-zwróciła się do lekarza.
-Od pompy odchodzą rurki ,które doprowadzają tlen nosem. Ale musisz mieć też pompę domową ,która będzie nieprzenośna i zapewni bezpieczne oddychanie w nocy bez ryzyka odczepienia się czy czegokolwiek...
*Tydzień później*
  Po tygodniu nareszcie została wypisana ze szpitala i spokojnie mogła udać się do domu ,do swoich dzieci. W jej domu już jest BiPAP ,a ze szpitala od razu wyszła z koncentratorem tlenu ,który śmiesznie z początku łaskotał ją w nos ,co na każdym kroku powtarzała mężowi ,żeby tylko go rozśmieszyć.
-Co mama ma w nosie?-usłyszała od wejścia głos swojej córki ,która po chwili wylądowała w jej ramionach.
-Nic specjalnego. Takie urządzenie do łaskotania.-odpowiedziała ,a obok córki pojawił się syn ,który patrzył na nią z przerażeniem ,ale po chwili powiedział:
-Dostałem A.
-Ooo ,to świetnie -powiedziała wchodząc do domu-Teraz same A ,bez względu na to czy jestem czy mnie nie ma ,pamiętaj!
  Codzienne dni były rutyną. Wstawała ,zmieniała BiPAP'a na koncentrator ,robiła kanapki i Jurij zawoził dzieci do szkoły ,po czym sam wracał na chwilę i jechał do pracy ,żeby tylko nie trafić na korki. A ona siedziała w domu. Ciągle. Tylko po południu odwiedzała ją Camille i od czasu do czasu Matt. Gregor i Andreas mieli lot dwa dni po jej powrocie do domu. Gregor zapewniał ,ze już bukuje bilety i będzie siedział jej na głowie. Po tych całych wakacjach ,okazało się że on i Camille są razem.
Ale słowa nie dotrzymał. Przyszła jesień a Gregor nadal nie pojawił się w jej drzwiach. Rozmawiali całą rodziną z nim przez Skype ,ale miał tyle spraw że po prostu nie mógł. Za to Camille poleciała do niego i obiecała ,że sama go sprowadzi.
Bóg wie co oni tam robią w tej Europie.
  Victoria stała przy oknie i spoglądała w dół. Przyglądała się ludziom ,którzy szli zazwyczaj do kolorowego od jesiennych liści Central Parku i na jedno ,samotne drzewo na chodniku ,które było idealnie widać z tej perspektywy.
-Jestem.-usłyszała od progu a po chwili poczuła na ramieniu jego zimne ręce.-Coś się stało?
-Widziałeś do drzewo przed naszym blokiem?
-Widziałem. Nie można go nie zauważyć. Ale o co chodzi?
-Stojąc tak idealnie komponuje się z Central Parkiem i zawsze ma takie piękne liście. Od zawsze w jesień chciałam zrobić mu zdjęcie. Ale zawsze mówiłam sobie ,że ,,może jutro''. Potem te liście opadały i nie było czego fotografować i powtarzałam co rok ,,mam przecież tyle jesieni''. Ale teraz ich nie mam. I nie mam też zdjęcia.

__________
Hej ,haj ,heloł x2.

niedziela, 5 października 2014

03.Oceń ból w skali od 1 do 10

Piosenka ♪

   Ciężko jej było patrzeć każdego dnia na Andreasa czy swojego własnego męża. Wellinger wzbudził w niej pewne uczucie ,którego nie była w stanie wyjaśnić. Nigdy nie czuła do niego czegoś głębszego ,ale po tej nocy coś się zmieniło.
Nie mogła powiedzieć że nie kocha Jurij'ego. Wręcz przeciwnie. Bardzo go kocha.
Wmawiała sobie ,że nie można kochać dwóch osób jednocześnie. Ona przecież ma męża ,dzieci.
-Spakowana?-zapytał Tepes siadając obok swojej ukochanej.-Nareszcie wracamy do Nowego Jorku-powiedział-Już mam dość tego słońca. Bądźmy już w tym Nowym Jorku i chowajmy się po parasolami-pocałował ją w czoło.
-Nie przesadzaj-odpowiedziała lekko się uśmiechając ,po czym wstała z łóżka i chwyciła swoją walizkę. Na jej twarzy pojawił się grymas bólu ,a Jurij od razu podszedł do niej i zabrał z jej ramienia ciężką rzecz.
-Co jest?-spojrzał na nią zaniepokojony.
-Nic ,to pewnie tylko zakwasy czy coś. Po tylu dniach takiej aktywności mi się nie dziw-wymusiła sztuczny uśmiech i wyszli z mieszkania ,po czym zjechali do hallu.
-Na pewno wszystko okay?-zapytał ponownie.-Jesteś blada jak ściana. Dobrze się czujesz?
-Tak Jurij ,wszystko jest okay.-powiedziała i odwróciła się w kierunku podchodzących przyjaciół-To co ,wracamy?-spojrzała na Wellingera.-Fajnie że lecicie z nami no!-uśmiechnęła się do Gregora-Lili się za tobą stęskniła!
-Kobieto ,jakaś ty blada-skwitował mnie Austriak,/
-Dzięki Ci ,pomagasz. -powiedziała ,po czym wszyscy pożegnaliśmy się z obsługą hotelu i udaliśmy się na lotnisko.
  Lot trwał jedynie około trzy godziny ,które wszystkim minęły na słuchaniu żartów Gregora i oglądaniu jakiejś dziwnej bajki w samolotowym telewizorku na tyle siedzenia.
Po wylądowaniu i odebraniu bagażu złapali dwie żółte taksówki ,którymi udali się na obrzeża Central Parku ,gdzie mieszkali. Ich mieszkanie było duże ,więc bez problemu mogli pomieścić Gregora i Wellingera.
Dojechali do bloku po czym wjechali na ostatnie piętro i otworzyli drzwi do ich mieszkania ,które w przeciwieństwie do bloku urządzone było nowocześnie. Zostawili walizki i wszystko ,a Jurij pojechał po dzieci. Na mieście jak zawsze były korki ,zwłaszcza teraz.
   Victoria włączyła telewizor ,na którym od razu po włączeniu widniało ,,Breaking News'' a z ich rozmowy dało się zrozumieć ,że jacyś bandyci znowu grozili bronią w High School na Brooklyn.
-Co wy tacy nastroszeni?-wtrącił skoczek-Andreas? Tori?
-My?-zapytał Wellinger i spojrzał na mnie-My nastroszeni? Nigdy.
-Tak ,przecież zawsze wszystko jest idealnie-zaszydziła.
-Nigdy nic nie jest źle. Wszystko jest idealnie-powtórzył i z fałszywym uśmiechem patrzył na Victorię.
-Nie wiem jaki masz problem ,ale nie wyżywaj się na mnie.
-Ooo ,to ja mam problem ,tak? Mam problem bo Cię kocham ,tak?-wygadał się przez Gregorem.
-Dobra ,cichajta! Welligner! Tori! Zamknijcie te swoje pyszczki! A ty Wellinger w szczególności. To żona Twojego przyjaciela.
-Dziękuję ,pójdę się przejść-gwałtownie wstał z miejsca i chwycił za wiosenną kurtkę ,która mimo wszystko była mu potrzebna: na dworze teraz lało jak z cebra.
-No do cholery jasnej co mu się stało.-krzyknęła Victoria-Co JA zrobiłam nie tak?-w jej oczach zaświeciły łzy.
-Spokojnie już-podszedł do niej i ją przytulił-Idziemy ratować biedne dzieci na Brooklynie?
-Nie-powiedziała przytulona-Już są uratowane. Nie użyjemy swoich super mocy.
-Kurde ,a chciałem wypróbować nowy laser-zaśmiał się ,a dziewczyna razem z nim.
  Odsunęła się od niego i udała się do łazienki. Umyła zęby i poprawiła makijaż , po czym wyszła ,lecz musiała zatrzymać się w wejściu do salonu. Złapała się za futrynę i próbowała zaczerpnąć powietrza. Nie mogła oddychać ,mówić i zrobić jakiegokolwiek ruchu oprócz machania rękami i wydawania z siebie odgłosów topiącego cię człowieka. Bo właśnie tak się wtedy czuła.
Upadła na podłogę ,a Gregor zerwał się ze swojego miejsca i pobiegł do dziewczyny.Wyciągnął z kieszeni telefon i zadzwonił na pogotowie. Ona nadal się dusiła. W tym momencie bał się ,że ona umrze na jego oczach. To właśnie tak wyglądało.
Po chwili pod blokiem słychać było wycie sygnału karetki ,a funkcjonariusze byli już w ich mieszkaniu. Gregor złapał za klucze i zamknął mieszkanie od razu biegnąc w ich kierunku. Wsiadł z nią do karetki. Od razu włożyli jej rurkę z tlenem ,po czym pytali go co robiła ,czy się czymś zadławiła. Nie miał pojęcia.
-Poszła umyć zęby i poprawić makijaż a potem ustała w drzwiach i zaczęła się dusić...
    Po wjechaniu do szpitala ,jakaś lekarka podbiegła do niej i mówiła:
-Oceń ból w skali od 1 do 10.
  Nie wiedział co odpowiedziała. Nic nie odpowiedziała ,tylko pokazała coś na palcach. To była 9 ,10 albo 8.
Wyciągnął telefon i zadzwonił do Wellingera ,że są w szpitalu i to on ma klucze. Potem z taką samą wiadomością zadzwonił do Jurij'ego. Nie chciał go denerwować za kierownicą ,ale nie miał teraz wyboru.
Kilka minut później w szpitalu był już Andreas ,a do niego podeszła ta sama Doktor ,która kazała jej oceniać ból.
-Czy pan jest członkiem rodziny?
-Nie do cholery ,ale jestem jej najlepszym przyjacielem a jej mąż stoi w korkach na Queens!
-Miała wodę w płucach. Udało nam się ją wyciągnąć,ale musimy ustalić przyczynę. Czy ona na coś choruje?
-Nie ... Teraz chyba nie. Ale w 2014 miała wypadek i potem nie chodziła i miała usuwanego guza w mózgu...
-Właśnie trwają badania. Potem musimy wziąć ją na badania. Jeśli zjawi się jej mąż ,to niech pan poinformuje pielęgniarki.Możecie teraz do niej wejść ,ale ona śpi. Jest na silnych lekach przeciwbólowych.
  Jak pielęgniarka powiedziała ,tak zrobili. Przeszli przez długi korytarz i weszli na OIOM. Cudem było to ,że pozwolili im tam wejść. Głównie dlatego ,że tam nikogo innego nie było.
Ustali obok jej łóżka i patrzyli na jej bladą twarz. Jeszcze bledszą niż podczas powrotu do Nowego Jorku.
Pod jej nosem była rurka ,która dostarczała jej tlenu ,a spod szpitalnej kołdry wychodziła rurka ,z której ciecz zapełniała pudełko stojące obok.
-Boże-jęknął Wellinger i złapał ją za rękę-Jaka ona jest zimna. Na pewno wszystko z nią dobrze?-w jego oczach pojawiły się łzy-Musi być dobrze.

_____
Hej ,Haj ,Heloł.

czwartek, 18 września 2014

02.Bo co?

   Po wylądowaniu od razu wszyscy przeszli kontrolę paszportów ,odebrali bagaż i udali się do wyjścia.
Dla przyjaciółki Tori był to pierwszy lot samolotem na tak daleką trasę. Dotychczas latała tylko do Los Angeles ,czy Denver. Dla samej Victorii nie było to aż takim wydarzeniem ,ona kiedyś leciała do Australii. A poza tym leciała też do Soczi! To również daleko.
Gdy przeszli tą całą kontrolę ich paszportów i odebrali bagaż ,osoby z samolotu z Monachium właśnie wysiadały. A Andreas i Gregor lecieli właśnie tym samolotem.
   Około pół godziny później byli w drodze na statek ,którym mieli dopłynąć na ,,ich'' wyspę. Nim się obejrzeli już dobijali do portu i wysiadali ze statku ,jako nieliczna grupa ludzi. Pogoda była przepiękna ,na czystym niebie świeciło słońce i było około 30 stopni.
Pierwszym ,co rzucało się w oczy była krystaliczna ,turkusowa w niektórych miejscach woda i domki położone kilkadziesiąt metrów od plaży ,bądź też samej wyspy.Mieli domki obok siebie. Victoria ,Jurij i Carmen mieli jeden ,a Gregor ,Matt i Andreas mieli drugi. Taki przydział każdemu pasował ,nikt nie narzekał.
  Gdy wysiedli ze statku ,motorówkami dopłynęli do brzegu ,skąd udali się do domków. Rozpakowali swoje rzeczy i dzięki dobrej pogodzie ,od razu chcieli iść popływać. Po drodze wpadli na miejscowych ludzi ,którzy bez problemu rozmawiali po angielsku ,więc dogadanie się z nimi nie było żadnym problemem.       
   Wszyscy musieli zapoznać się z okolicą,ale mimo to i tak na pierwszym miejscu było rozpakowanie się. Na dworze było niesamowicie gorąco , więc czekali na małe ochłodzenie. Woda miała praktycznie tyle samo stopni co powietrze ,a w nocy temperatura nie spadnie poniżej 26 stopni. Ale za to widoki są przepiękne. Może nie takie ,jak na niektórych skoczniach ,ale mimo to i tak jest pięknie.
Mieszkanie urządzone było w stylu nowoczesnym ,mimo wykonania wszystkiego z drewna. Pomimo tego ,był tu duży telewizor ,a co do jedzenia to mieli restaurację właścicieli domków kilka metrów stąd.
-Andreas!-usłyszał za sobą ,gdy stał na piasku i miał zamiar się wykąpać. Odwrócił się i ujrzał Camille.
-Refleks!-krzyknęła i oblała go wiadrem wody-Ha!
-Camille! Pożałujesz.
-Bo co?-zapytała i spojrzała na niego spode łba.
-Bo kurde to-podbiegł do niej ,przerzucił ją przez ramię i wpadł z nią do wody.
-Patrz ,zaczęli bez nas!-krzyknął Gregor i poszedł w ich ślady.-Oprócz tego ,że zamoczyłem ulubione spodenki to jest okej!
*Kilka dni później*
    Minęło kilka dni od przylotu na tą wyspę i zaczęły się pierwsze kłopoty. Wyspom groziły tropikalne burze i tego typu sprawy. Właściciele tych budynków poważnie myśleli o zamknięciu interesu na czas burz i odesłaniu wszystkich z pieniędzmi do domu. Na szczęście byli uczciwi i chcieli zwrócić koszty wyjazdu ,ale bez zaliczki.
Ze względu na porę roku ,pogodę i miesiąc podjęli decyzję o powrocie do USA. Dzięki klasie mogli prze bukować bilet powrotny na wcześniejszy termin i inny kierunek. Wybrali Miami ,o którym myśleli wcześniej. Gdyby zapowiedzieli te tropikalne burze wcześniej ,to nie byłoby problemu i polecieli by tam od razu. Zarezerwowali dwa pokoje w Miami ,jakieś 100 m od plaży i nim się zorientowali już siedzieli na lotnisku. Mieli problem z wystartowaniem przez wiatr ,lecz po 5 godzinach opóźnienia nareszcie samolot wzbił się w powietrze i niemal bezproblemowo doleciał do Miami. Kolejne kilka jak nie kilkanaście godzin lotu samolotem. Z przesiadką w Monachium ,z czego najbardziej cieszył się Andreas. Gdy dolecieli ,było już ciemno. Rozświetlone miasto i z góry i z dołu robiło na nich gigantyczne wrażenie. Aż ucieszyli się z tego ,że ta tropikalna burza pokrzyżowała im plany. Tutaj mogli się wyszaleć ,iść na jakieś dyskoteki a i odwiedzić znajomych. A Jurij i Victoria byli bliżej swoich dzieci. Byli przynajmniej na tym samym kontynencie.
Camille cały czas sprzeczała się z Gregorem ,co mu się chyba bardzo podobało. Z Andreasem była już partnerem od picia Szkockiej. Razem z Matthew oczywiście.
-Ja to bym poszedł na na banana-powiedział Gregor leżąc na łóżku i patrząc w górę.
-Na banana?-prychnęła Camille.
-Tak ,na banana.-spojrzał na nią.-Takiego banana co się pływa.
-Oczywiście-odparła i złapała swoją torebkę.
-Gdzie ruszasz?-poderwał się z łóżka-Noc już.-przeciągnął się.
-Zgłupiałeś?-spojrzała na niego-Miami w nocy jest najlepsze. Nawet w nocy kąpie się mnóstwo ludzi. Byłam tu na wieczorze Panieńskim Torii-puściła mu oczko.-Bo ty to taki zazdrosny chyba jesteś.
-Ja?O Victorię?
-Nie ,o Jurij'ego ,wiesz?
-Przepadnij zła kobieto. -powiedział.
-Idziesz z nami czy nie?Idzie Andreas ,Victoria i Matthew. Jurij ma jakieś papierkowe coś w recepcji a zresztą tamten to zaraz uśnie.
-Nie ,ja mu pomogę z papierami.
-Jak chcesz-odparła i wyszła z pokoju.Miała tylko wziąć aparat Andreasa.
   Chwilę później siedziała w windzie i zjeżdżała z ostatniego piętra ,na którym wszyscy mieli pokoje. Podziałka była taka jak wcześniej ,więc nie było problemu. akurat dwa trzy-osobowe pokoje były dostępne ,co graniczyło z cudem. A cud mieli za oknem ,bo widać było prawie wszystkie największe budynki a co za tym idzie ,w nocy był nieziemski widok. Inny niż w Nowym Jorku. Światła były kolorowe i takie ... inne.
Wszyscy wyszli z budynku i udali się w kierunku plaży ,gdzie mieli spotkać się z przyjaciółmi Matthew ,Torii i Camille. Przyjaciele z Liceum ,więc zostały same dobre wspomnienia. Ściąganie na egzaminach ,masowe sms od nauczycieli. Siedzenie pod gabinetem v-ce dyrektorki. Może to ostatnie nie należało do najmilszych ,ale i tak było fajnie. A najlepsze było kibicowanie swoim na wszelakim meczom. Victoria z tego wszystkiego najbardziej oczywiście pamiętała ceremonię wręczenia dyplomów. Wszyscy w togach ,rzucali biretami. Ona musiała wtedy wygłosić przemówienie za wszystkich sportowców ze szkoły. Ze względu na jej wyniki. Już wtedy była Mistrzynią Ameryki Północnej i Południowej.
*Kilka godzin później*
   Właśnie wychodzili z dyskoteki ,kiedy Andreas złapał Victorię za rękę i zaczął gdzieś prowadzić.
-Gdzie ty mnie ciągniesz?-zapytała uśmiechnięta-Przecież ty tu nic nie znasz-próbowała go zatrzymać.
Puścił jej rękę ,gdy byli w bliżej nieznanym miejscu. Andreas był pijany ,ale jego mina była niesamowicie poważna.
-Victoria. Nigdy nie przestałem Cię kochać-powiedział ,spojrzał jej w oczy i zaczął niebezpiecznie się zbliżać.

___________________

Słów nie trzeba ,zawaliłam bardzo.
Ale no! Jest! :D

czwartek, 21 sierpnia 2014

01.Ja tu zdania swego nie wyrażę,tu młot jest potrzebny.

-Cholera!-krzyknął Jurij z kuchni-Cholera cholera jasna!
-Przecież słyszę ,nie powtarzaj tyle razy cholera bo dzieci zły przykład biorą.
-Jezusie!
-Możesz mówić mi Victoria-powiedziała kobieta i weszła do kuchni ,gdzie jej mąż skakał trzymając się za palec. -Ojej ,skaleczyło się dziecko-pocałowała go w policzek.-Biedaczek. Ale mówiłam Ci ,żebyś nie robił kolacji ale ty się uparłeś-wyjęła z szafki plastry i wybrała odpowiedni na jego ranę ,ale najpierw polała ją wodą utlenioną.
-Haha ,tata jest cholera!-zaśmiała się Lily.
-Lily! Nie mówi się cholera bo to brzydko! A poza tym to nie cholera tylko sierota -zwróciła się do córki-Bo przyjdzie dziadek i...-zaczaiła się na córkę-będzie źle!-zaczęła ją łaskotać ,a ta śmiała się wniebogłosy.
-Tak poza tym ,to wiosna się zaczyna i Gregor chce przylecieć. I Andreas.
-O ,świetnie. To powiedz mu żeby leciał do Miami. Spędzimy tam piękny miesiąc lub dwa-zaśmiała się.
-To nie jest śmieszne ,ja serio mówiłem o tym Miami!
-No to polecimy. Ale na miesiąc? Jakoś mnie to nie przekonuje... A dzieci?
-Zostaną z Twoim ojcem i Mariną. Przecież ona lubi Davida i Lily. To nie będzie chyba dla nich problem? I tak mają szkołę. Zostaniecie z dziadkiem?
-Tak!-krzyknęła mała.
-Spoko-odpowiedział syn zadufany nad książką od matematyki.
-Ale jakoś tak nie mogę ich zostawić...
-Spokojnie. Niech polecą z nami Camille i Matt. Będą wielkie ,długie wakacje. W Miami. Do treningów wraca w czerwcu ,ma cały kwiecień i maj. Możemy trochę spędzić na Wakacjach a trochę w Nowym Jorku. Albo wiem! Hawaje!Albo Malediwy!- dokończył ,a Victoria zakrztusiła się wodą ,którą właśnie piła.
-Malediwy?! Czy Cię pogięło kochanie?
-No co -usiadł naprzeciwko córki ,która bawiła się właśnie lalkami.-Wyraź wnet swą opinię.
-Ja tu zdania swego nie wyrażę ,tu młot jest potrzebny. Malediwy? Serio ? Na prawdę? Malediwy? Toć to daleko!
-Na wyspę Mudhdhoo ! Tam taka woda jest i ona świecie w nocy.
-Chcesz lecieć na miesiąc na Malediwy zostawiając dzieci kilka tysięcy kilometrów dalej ?
-No!
-Potwór z Ciebie.
-No wiem. Ale dzieci z chęcią zostaną! Prawda?
-Tak!-powiedzieli jednocześnie-Jedźcie-dokończył starszy.
-Wiesz ,jak na dziesięć lat jesteś bardzo obcykany ,ale nie znaczy to ,że my wyjedziemy a ty będziesz miał wolną rękę na wszystko. Dziadek jest. I ciocią Mariną!
-Wiem mamo!
-Więc jedziemy?! -dopytał Jurij.
-No...Dobra-dokończyła.-Ale trzeba zapytać o zdanie Gregora.
-Dobra ,zadzwonię do niego na Skype.-cieszył się jak małe dziecko-Malediwy Malediwy-zanucił-A za rok jedziemy na Karaiby.
-Oczywiście-przewróciła oczami i uklęknęła ,żeby pomóc córce pozbierać jej klocki.
  Minęło kilka godzin ,a Jurij już wszystko miał zaplanowane. Nawet zarezerwował już wstępnie lot ,dom i transport na wyspę.
Nim Victoria się obejrzała ,wyjmowała walizki z szafy ,,walizkowej'' i zaczynała pakować i siebie i męża ,który i tak po powrocie z pracy wszystko wyjął ,bo szukał koszuli czy czegoś innego. Lub po prostu nie chciał czegoś wziąć.
Pakując się i jadąc na lotnisko ,mimo wszystko była podekscytowana. Pierwsze ,,prawdziwe'' Wakacje w jej życiu. Bez dzieci i ze znajomymi. Razem z Camille i Matt'em spotkali się na lotnisku JFK ,z którego o 22 mieli lot na Malediwy.
Wsiadając do samolotu i wznosząc się w górę ,nie wiedziała jak bardzo jej życie zmieni się przez te 2 i pół tygodnia ,bo na tyle lecą.
W samolocie siedziała z Camille w środkowym rzędzie ,a Matt i Jurij siedzieli za nimi. Gregor razem z Andreasem mieli dolecieć później ,bo przecież z Europy jest bliżej. Lądowanie mają kilka minut po sobie.
   Nie mogła doczekać się widoku tych turkusowych fal ,białego piasku i małych domków ,,wiszących'' nad wodą.

____________
Ten rozdział jest mega nudny , I know. Zaczęłam od 1 bez prologu ,bo po co :P Następny za tydzień!

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

2 część!

Tak, będzie. Długo się nad tym zastanawiałam, ale postanowilam!
Będzie się ona skupiać na wydarzeniach w przyszłości - dzieci, rodzina i co najważniejsze : DUŻO GREGORA! :D co kto o tym myśli?  Robić?

niedziela, 22 czerwca 2014

Epilog: Zawału bym przez Ciebie dostał!

   Spadając nie wpadłam na płytki przed drzwiami ,czy nie sturlałam się po niesamowicie twardych schodach naszego domu. Wpadłam do wody. Nie brakowało mi tlenu ,choć w płucach zaczęłam czuć pewien dyskomfort. Zaczęłam płynąć w stronę przeszywającego światła ,które raziło moje otwarte pod wodą oczy. Teraz coraz bardziej brakowało mi tlenu i nie wiedziałam czy zdołam wypłynąć na powierzchnię. Płynęłam szybko jak tylko mogłam ,ale zdawało mi się,że jestem w jednym i tym samym miejscu. Światło ani się nie przybliżało ,ani nie oddalało mimo siły ,jaką wkładałam w ruchy rękami i nogami.
Zaczęłam tonąć. Tonąć i krzyczeć. Pod wodą.
*Jurij*
   Siedziałem właśnie przy jej łóżku i trzymałem bladą rękę. Jej serce biło coraz wolniej ,a lekarze ciągle powtarzali że to rychły koniec.Ale ja im nie wierzę, to nie koniec!
Minął rok i około 5 miesięcy od feralnego upadku na torze.
   Patrzyłem przez okno. Widać było słońce nieśmiało wyglądające zza budynków.
Włosy Victorii już niemalże prawie odrosły do poprzedniej długości. Mimo śpiączki ,z dnia na dzień były coraz dłuższe. Ale jej twarz ani na chwilę nie zmieniła koloru. Ciągle blada ,sina. Zimna.
W pewnym momencie usłyszałem donośmy krzyk praktycznie prosto do mojego ucha. I w tym momencie ręka Victorii puściła moją ,a ja spadłem z krzesełka. Spojrzałem na poduszkę ,na której nikogo nie było. Victoria siedziała właśnie na łóżku i głośno oddychała.
-Victoria!-krzyknąłem-Victoria!-rzuciłem się na nią i przytuliłem.-Zawału bym przez Ciebie dostał!
-Jurij?-zapytała-Co się działo? Jaki dzisiaj jest dzień...
-14 lipca.
-Roku?
-2015.
-Jak to ?!-spytała ze wzrokiem wpatrzonym w ścianę.
-Byłaś w śpiączce ponad rok.-odpowiedziałem- Poczekaj ,zawołam lekarza. Nigdzie się nie ruszaj.
-Zabawne.
   Pobiegłem po lekarza. Z początku myślał ,że mam coś z mózgiem. Że cała ta rozpacz poprzestawiała mi coś i jestem nienormalny. Ale poszedł ,zobaczył ,odwołał. W końcu od głupich to nie do mnie!
-Ale jak to możliwe ... że usiadłaś?
-Tonęłam-odpowiedziała-Przestraszyłam się ,zaczęłam krzyczeć i obudziłam się tu...
-Twój kręgosłup się sam zregenerował ,co jest naprawdę bardzo rzadkie. Możesz ruszać nogami?-zapytał i podszedł do dziewczyny łapiąc jej nogę-Czujesz coś?
-Nie-powiedziała z przerażeniem w oczach-Nie czuję nóg!-krzyknęła a z jej oczu popłynęły łzy.
-Tak jak myślałem... Spróbuj się położyć.
-Nie mogę.
-Nie rozumiem...to musiał być jakiś odruch ,nad którym nie miałaś panowania.-mówił ,a w jej oczach pojawiało się coraz więcej łez-Musisz przejść rehabilitacje... To czy będziesz chodzić zależy już od samej Ciebie...
   Jakiś tydzień później Victoria została wypisana. Odwiozłem ją do mieszkania ,które wynająłem i usadowiłem w salonie z widokiem na morze. Była zła. Nie mogła chodzić ,ruszać się. Wszystko zależało od niej i to chyba ją najbardziej bolało. Bała się,że ulegnie ,że nie da rady. Jej złoty medal wisiał już w jej pokoju w USA ,do którego wraca za kilka dni.
-Victoria-przykląkłem przy niej-Daj mi sobie pomóc.Wierzę w Ciebie. Dasz radę.Jesteś silna! Właśnie dlatego Cię kocham ,rozumiesz?!-powiedziałem a po chwili pocałowałem ją. Nie odepchnęła mnie ani nic z tych spaw ,a delikatnie położyła ręce na mojej twarzy jednocześnie swoje palce wkładając z moje włosy.
Był to chyba najpiękniejszy moment w moim życiu.
   Victoria dała zaciągnąć się na rehabilitacje do najlepszego rehabilitanta na świecie i razem przeprowadziliśmy się do Londynu. Chciała ,żeby przyleciał tu jej ojciec ,lecz on sam powiedział że najlepiej zajmę się nią ja.
Mimo zapowiedzi lekarza ,wzlotów i upadków ,po roku zaczęła stawiać ,,pierwsze'' kroki. Coraz częściej zamiast na wózku poruszała się o kulach. Najważniejsze było to ,że powróciło jej czucie. Dokładnie 24 grudnia 2016 roku się jej oświadczyłem. Oświadczyny przyjęła z wielką radością i to w tym momencie sama z siebie postawiła kroki. Bez kuli ,poręczy czy kogoś innego. W lato 2017 wzięliśmy ślub ,a Victoria już samodzielnie chodziła. To był cud!
  9 miesięcy później urodził nam się syn ,a dziewczyna spierała się ,żeby nazwać go David. Kilka lat po Davidzie na świat przyszła piękna córeczka - Lilly. Byliśmy szczęśliwą rodziną mieszkającą w Nowym Jorku.
 Tak po prostu.
 Czy można wymarzyć sobie coś innego?


KONIEC
___________________________
Taaaaaaaaaki sielankowy koniec ,taki. Był równiutki tydzień? Czy krzywiutki? Bo mi się już te godziny pomyliły. Rozdział dodawany w tak nietypowych warunkach ,że nie zrozumie tego nikt. Nikt.
Od jutra (w cholerę na umilenie tych poniedziałków mimo ,że wakacje już dawno;-;) albo od dzisiaj(tak jasne) pojawi się nowy rozdział na nowym opowiadaniu O TUTAJ .
Dobranoc/do widzenia/ dzień dobry

niedziela, 15 czerwca 2014

8.Po prostu już nigdy nie poznam nikogo takiego jak ona...

-Niestety ,ale nie udało się uratować jej sprawności fizycznej. Victoria prawdopodobnie nigdy nie ustanie na własnych nogach i będzie osobą niepełnosprawną. Lecz we wszystko można przecież wierzyć... Operacja zakończyła się powodzeniem ,krwiak został usunięty ,serce bije w ustabilizowanym tempie. Ale nadal ma problemy z oddychaniem ,przez co musi być podłączona do aparatury. Możecie do niej wejść ,ale jest utrzymywana w stanie śpiączki farmakologicznej. I to jest to ,o czym chcę wam powiedzieć. To wszystko jest dobrze ,nawet bardzo. Ale śpiączka może trwać i trwać. Pacjentka może się z niej obudzić za rok ,dwa. Może się nigdy nie obudzić ,a może nawet jutro... Ale bądźmy dobrej myśli-powiedział i razem z Gregorem wyszliśmy z gabinetu.
  Ustaliśmy na korytarzu i czekaliśmy na lekarza ,który ma zaprowadzić nas do Victorii.
Bałem się. Cholernie bałem się tego ,że nigdy już z nią nie porozmawiam ,nie zobaczę jej przepięknego uśmiechu i nie posłucham jej głosu. Nie doznam już jej poczucia humoru i po prostu już nigdy nie poznam nikogo takiego jak ona...
Po chwili weszliśmy do pomieszczenia ,w którym leżała tylko Victoria. W tle słychać było dźwięk aparatury ,rytm bicia jej serca.
Leżała na szpitalnym łóżku ,a ręce miała ułożone wzdłuż ciała.Na głowie miała biały bandaż ,który zasłaniał teraz jedynie gołą głowę z blizną po operacji. Była blada ,a jej usta ,przez które przechodziła rurka do oddychania -niemalże niebieskie. Powieki były równie sine jak i usta.
Ale dla mnie nadal była najpiękniejszą kobietą na świecie. Mimo feralnego stanu w jakim się właśnie znajdowała ,i tak była najpiękniejsza i po prostu nie mogłem oderwać od niej wzroku. Mimo ,że po chwili całkowicie jej nie widziałem ,bo łzy coraz bardziej napierały.
Ale nie -będę silny. Dla niej.
*5 miesięcy później*
   Minęło 5 miesięcy. Za oknem zamiast zimowego wiatru i szarugi ,gościło piękne słońce i upalne temperatury.Teraz w Soczi byli już tylko turyści i mieszkańcy. Sezon dla mnie skończył się praktycznie wraz z przylotem do Victorii. Nie potrafiłem skakać ,nie potrafiłem nawet normalnie funkcjonować.
Był tu ojciec Victorii i jej przyjaciele. Chcieli nawet przeprowadzić się na jakiś czas ,żeby być bliżej dziewczyny. Ostatecznie z bólem serca stwierdzili ,że oni są tu niepotrzebni.
5 miesięcy temu ją poznałem. Była wesołą ,zabawną dziewczyną z Ameryki ,która swoim stylem zjazdu chce zaimponować światu. To się jej przecież udało. Ma to ,,Olimpijskie Złoto'' ,ale co jej z tego? Ryzykowała życie i nadal nie wiadomo ,czy to się dobrze skończy.
Codziennie przychodziłem do niej do szpitala. Czasami tylko musiałem pozałatwiać jakieś sprawy w ojczyźnie. Pieniędzy mam wystarczająco dużo. Wynajmuje tu mieszkanie ,ale i tak częściej bywam w szpitalu.
Po prostu siadam przy jej łóżku i opowiadam różne historie... Wyniki skoków ,anegdoty z życia skoczków. Gdy przyjechała Lindsey i zobaczyła ją w takim stanie w jakim była ,to siedziała przy jej łóżku i płakała. Włosy powoli zaczęły odrastać ,a Jamie sprezentowała jej jedną w swoim rodzaju chustkę zakrywającą głowę.
  Mijały miesiące ,a moja więź z nią stawała się coraz silniejsza.
*Victoria*
  Od rana chodziłam zniecierpliwiona po domu. Nie mogłam ustać w miejscu ,ręce trzęsły się przy najmniejszej czynności.
-Mamo ,wychodzę pograć w piłkę z chłopakami-krzyknął David.
-Dobrze ,ale wróć przed 20 ,bo musimy porozmawiać.
-Będę,spokojnie.
-No mam nadzieję -zaśmiałam się i schodami weszłam na drugie piętro. Zajrzałam do pokoju córki. Siedziała i bawiła się lalkami ,które dostawała od wujka Gregora. Bo ,jak to ona mówi ,,na świecie nie ma nikogo bardziej kochanego od wujaszka Gregorka''. Przekupił ją dziad. Lalkami.
-Co tam robisz?-zapytałam i wzięłam jedną lalkę w rękę.
-Bawię się w dom. Kiedy wróci tatuś?
-Za chwilę.Jest w pracy ,ale już wraca-odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do córki.
  Była małą, szczupłą blondynką o dużych ,błękitnych oczach. Jurij zawsze powtarzał, że ona jest taka piękna po nim. Gdy Gregor to usłyszał ,zaczął tarzać się po podłodze i krzyczeć,że ze śmiechu dostał kolki.
Jurij z udawanym naburmuszeniem siedział wtedy na kanapie obok mnie i w geście zdenerwowania złożył ręce na klatce piersiowej i powtarzał ,że on z takich rzezy to by się nie śmiał.
Bo to w końcu poważny biznesmen jest ,czyż nie?
-A kiedy pojedziemy do kraju taty?-zapytała-Bo chcę zobaczyć te góry o których tyle opowiedział-wstała i ze śmiechem rzuciła mi się na kolana.
-Niedługo pojedziemy ,obiecuję -odpowiedziałam i cmoknęłam ją w policzek po czym mocno przytuliłam.
  Chwilę później usłyszałam otwieranie drzwi i dźwięk zdejmowanej kurtki.
-Kochanie ,wróciłem-powiedział.
-Już do Ciebie idę-odparłam i zdjęłam Lilly z kolan. Poprawiłam koszulę i zeszłam po schodach.
Dopiero chwilę później zdałam sobie sprawę ,że to nie on. To nie mój Jurij. Głos był jak najbardziej jego... Ale to nie był Jurij!
To Michael...
-Co ty tu robisz?
-Takie pytanie do swojego męża?-zapytał.
-Do jakiego męża?-krzyknęłam i wbiegłam po schodach na górę do pokoju córki.
Jedyna osoba ,jaka tam była ,to długowłosa blondynka o jasnych ,niebieskich oczach. Takich samych oczach ,jakie miał Michael.
-Mamo...-powiedziała dziewczynka-Dlaczego krzyczysz na tatę?
-Co tu się dzieje?!-zapytałam sama siebie.
  Wybiegłam na korytarz ,a widokiem z mojego okna nie był już Nowojorskie wieżowce w centrum Manhattanu,a Ocean i Long Island.
  Poczułam czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Odwróciłam się i zobaczyłam Michaela ,a za nim stał chłopiec dokładnie tego samego wzrostu i ubioru co mój David. Ale to nie był mój David. Był odwzorowaniem Michaela.
Zupełnie jak w jakimś horrorze zaczęli iść w moją stronę.
-Musimy to zakończyć-powiedział Michael.
-Myślałam ,że już dasz mi spokój!-krzyknęłam zalana łzami.-Przecież masz żonę!
-Tak ,Ciebie.-powiedział i zaczął prowadzić mnie na balkon.-Musimy to zakończyć-powtórzył.
-Jurij!-krzyknęłam-Jurij! Pomóż mi!
-On Ci już nie pomoże-odpowiedział i złapał nie za dłonie.
Poczułam zimny wiatr na plecach i usłyszałam jeżdżące 22 piętra niżej samochody. Spojrzałam na Michaela ,a po chwili poczułam popchnięcie i po prostu zaczęłam spadać.

____________________
Nieeeee! Hiszpanio ,moja Hiszpanio! Tak po dupie dostać?
Ale wierzymy ,wierzymy.
Jak już pisałam ,jest to koniec tej historii. Jeszcze Epilog ,który obiecuję (aahha ,ja i moje obietnice) dodać za równiutki tydzień :> Nie równiutki ... Może krzywiutki :>
Szkoda mi rozstawać się z tą historią. Ale później ruszam z http://jedna-chwila-one-moment.blogspot.com/ :>
Wakacje ,ach wakacje. Nareszcie! 3 miesiące laby ,heeeeeeeej!

niedziela, 8 czerwca 2014

7.Kocham ją ,nie pozwolę jej odejść i nie ważne co mówią lekarze!

,,Dear lord when I get to heaven
Please let me bring my man
When he comes tell me that you let him in
Father tell me if you can''
   ~Lana Del Rey ..Young and beautiful''

*Jurij*
  Komentator zawodów powiedział tylko ,,Oh,to chyba coś poważnego.Co nie zmienia faktów ,że to ona wygrała*''
Złapałem się za głowę i patrzyłem w ekran z niedowierzaniem. Podjechała karetka ,wnieśli ją na nosze i wsadzili do środka. Nie ruszała się.
  W tej chwil uświadomiłem sobie jak bardzo ją kocham. Złapałem za telefon ,wezwałem taksówkę. Spakowałem najpotrzebniejsze rzeczy i ruszyłem na lotnisko.
*Gregor*
  Nie miałem pojęcia co się dzieje. Wbiegłem na tor i błagałem niemalże na kolanach o pozwolenie na pojechanie razem z nimi. W końcu się zgodzili ,bo uświadomiłem im ,że jestem tu jedyną praktycznie osobą ,która ma ,,wolne'' ze względu na problemy z kolanem. Dziewczyny musiały zostać na torze i dokończyć zawody.
 Po niecałej minucie byliśmy na miejscu. Od razu zabrali ją na salę operacyjną. Usiadłem w poczekalni i czekałem na jakąkolwiek informacje.
Minuty mijały coraz wolniej ,3 godziny później siedziałem niemalże śpiąc i przekręcając plastikowy kubek kawy.
-Wiadomo coś o dziewczynie ,którą przywieźli tutaj z toru?-zapytałem przechodzącego obok lekarza.
-Pan jest z rodziny?-zatrzymał się przy mnie.
-Nie..ale jej najbliższa rodzina jest w Ameryce ,ma tylko ojca ,który nie może tu przylecieć...Ona ma tylko mnie.
-No więc dobrze... proszę niech pan pójdzie za mną do gabinetu-powiedział i poszedł dalej brązowym korytarzem obłożonym panelami w różnych odcieniach brązu.Ułożył na biurko dokumenty i westchnął-Nie będę kłamać. Jest źle ,bardzo źle. Jej stan w momencie przywiezienie oceniono jako krytyczny. Ma prawdopodobnie wylew śródmózgowy oraz połamany kręgosłup. Nawet jeżeli ją uratujemy...to może stracić całkowicie pamięć i możliwość poruszania się o własnych siłach.
  Poczułem łzy spływające po mojej twarzy. Znam ją krótko ,ale jest dla mnie jak siostra! I w każdej chwili mogę ją po prostu stracić.
-Ale jesteśmy dobrej myśli. Liczy się przecież życie... -dokończył.
*Kilka godzin później*
  Siedziałem w tej cholernej poczekalni ,na tym cholernym korytarzu i czekałem na cud. Po prostu czekałem na ten cud! Bo nie widzę innego rozwiązania ,po prostu nie widzę!
Ona przeżyje. Jeszcze zdobędzie niejeden medal!
-Gregor!-usłyszałem za sobą znajomy głos.
-Co ty tu robisz ,Jurij?-zapytałem zdezorientowany. Powinien teraz szykować się do konkursu.
-Jak tylko usłyszałem o tym wszystkim natychmiast postanowiłem tu przyjechać. Na początku ochrona szpitala nie chciała mnie tutaj wpuścić ,ale udało mi się ich ubłagać. A co z Victorią?-zapytał.
 Moja mina zrzedła.Zrobiłem się blady ,a fala zimna przepłynęła przez moje ciało. Nic nie odpowiedziałem ,tylko patrzyłem się na Tepes'a
-Gregor,co jest?-kontynuował zniecierpliwiony.-Gregor odpowiedz mi do cholery!-potrząsnął moimi ramionami.
-Po prostu...-zacząłem-Nie będę Cię okłamywać. Ona może umrzeć.
-Nie .. to jest niemoż...
-Jurij-przerwałem mu-Ona ma wylew i połamany kręgosłup. Jej stan jest krytyczny ,jak ją uratują to jest nikła szansa na to ,że kiedykolwiek postawi samodzielne kroki.To nie są żarty ,to nie sen. Teraz trzeba czekać tylko na cud..
-Już wolę,żeby była kaleką niż nie było jej w ogóle!-niemalże krzyczał-Kocham ją ,nie pozwolę jej odejść i nie ważne co mówią lekarze!
-Jurij ,uspokój się-powiedziałem ,a z moich oczu wypłynęły łzy-Wiem ,że najważniejsze jest to ,żeby przeżyła.I przeżyje ,zobaczysz. On musi przeżyć-opadłem na krzesełko i schowałem twarz w dłonie.
  Kolejne godziny mijały ,naliczyłem ich chyba z 11. Żaden lekarz nie wyszedł z sali operacyjnej i nikt nam nic nie powiedział.
Czułem się jak nicość. Nicość w jakiejś pieprzonej otchłani kosmicznej ,która nic nie wie i niczego nie jest pewna.
*Camille*
  Siedziałam przed telewizorem w domu Victorii. Zrobiłam zakupy dla pana Hower. Gdy weszłam do mieszkania ,siedział w fotelu i grał na PS3 ,które Victoria kupiła za zwycięstwo w Pucharze Ameryki. Przywitałam się z moim ulubionym kociakiem ,którego Victoria miała od 14 roku życia. Dziwnie się zachowywał ,nie tak jak zawsze. Leżał i nie cieszył się na niczyj widok ,a gdy podeszłam żeby go pogłaskać ,to jak nigdy zamiast gryźć wstał i spojrzał na mnie swoimi kocimi ,mokrymi oczami. Ostatni raz go pogłaskałam i odeszłam do kuchni ,w celu rozpakowania wszystkich produktów spożywczych.
-Ja na chwilę wyskoczę do znajomego z 20 piętra. Muszę coś załatwić-ojciec Tori wstał z miejsca ,wyłączył PS3 ,a na ekranie zamiast gry pojawił się program z wiadomościami.
Rozpakowywałam dalej ,jednocześnie wsłuchując się w to ,co mówi nasz poranny dziennikarz.
Usłyszałam nazwisko ,,Hower'' i od razu rzuciłam się na fotel przed telewizorem. Ale zamiast tylko dobrych wiadomości o złocie jakie zdobyła ,widoczne były ujęcia upadającej zawodniczki. Z początku miałam nadzieję ,że to nie ona. Lecz tak strasznie się myliłam. To Victoria.
Miała wypadek.
Chwyciłam za telefon i zadzwoniłam do Matt'a.
-Słyszałeś?-zapytałam ze łzami w oczach-Matt?
-Ale o czym?-powiedział zaspanym głosem.
-Victoria miała wypadek. Leży w szpitalu!
*Jurij*
  Nareszcie lekarze zaczęli wychodzić z sali operacyjnej. Poderwaliśmy się z siedzenia i zaczęliśmy wypytywać o Victorię. Jeden lekarz się przy nas zatrzymał.
-Gregor ,pamiętasz co mówiłem?-zapytał-To twój przyjaciel?-Gregor pokiwał głową na znak potwierdzenia-Wejdźcie do mojego gabinetu-powiedział i skierował się do białych drzwi z numerkiem 12 i napisem ,,Ordynator''.Udał się do swojej łazienki i zdjął operacyjny fartuch ,który był jeszcze trochę poplamiony krwią. Jej krwią.-Niestety ,ale nie mam dla was dobrych wiadomości. Robiliśmy wszystko co w naszej mocy...

______________________________
TAKIE ZAKOŃCZENIE ,TAKIE!
Laptop znowu mi się rozwalił (odprawa czy nie odprawa)
Jestem zła na pół świata :> Ale niedługo wakacje! I mundial! I ,,woooolny sierpień''! Kto nie kocha wolnego sierpnia?
Wszyscy!
Na szczęście mnie ,,Wolny Sierpień'' omija szerokim łukiem. I niech tak zostanie.
I MUNDIAL! Heeeej! Mundial!
Strefy kibica dookoła ,Anglicy się cieszą. A Polacy? Oczywiście pozostaje kwestia awansu na Mundial 2018 i Euro 2016 i jego braku. Nie.
To w zasadzie przedostatni rozdział. Jeszcze jeden + epilog! I dobranoc! Ale ruszę z opowiadaniem o.. no właśnie. Nie mam pojęcia. Ale ruszę! Nowe opowiadanie startuje od razu po zakończeniu tego!

piątek, 16 maja 2014

6.Jeszcze jego mi tutaj brakowało!

   Ocknęłam się dopiero kilka sekund później. Spojrzałam tylko na Niemca i od razu uciekłam w kierunku swojego hotelu. Po drodze słyszałam krzyki Lindsey. Krzyczała pytając się mnie : dokąd zmierzasz ,gdzie idziesz . Gdzie pędzisz gazelo? Quo Vadis?
W sumie to teraz mnie to nie obchodziło.
Po co on mnie pocałował? Nie bolało mnie to ,że mnie pocałował. Bolało mnie to ,że wszystko widział Jurij!
Wbiegłam do hotelu i wpadłam do windy. Pojechałam na swoje piętro i otworzyłam drzwi z naszym numerem. Praktycznie nikogo nie było. Jedni korzystali z biletów i poszli ,,zabawić się'' na skokach ,a inni po prostu śpią.
Zamknęłam drzwi i usiadłam na łóżku. Zaczęłam płakać ,od tak. Po prostu.
Po kilkunastu ,może kilkudziesięciu minutach ktoś zapukał do moich drzwi. Przetarłam oczy i otworzyłam drzwi. Ku mojemu zdziwieniu ,nie stała tam ni Lindsey ,ni Jamie. Był to Gregor. Stary ,poczciwy Gregor! Jeszcze jego mi tutaj brakowało!
-Co tutaj robisz poczciwy Austriaku*?-zapytałam uśmiechając się na sam widok chłopaka.
-Ja przyszedłem sprawdzić ,czy nie skoczyłaś z okna bo Jamie mi kazała ,a że Kofler ją zatrzymał to... A Jamie gdzieś zniknęła i nikt nie wie gdzie jest. Ale co jest najbardziej podejrzane ,nie ma Maćka Kota. Więc tutaj nam się fakty nasuwają na fakty i wychodzi nam równanie -obliczał machając ręką w powietrzu-Z moich obliczeń wynika,że chcesz zabić Andiego ,a Jamie kręci z Kotem!
-Inteligentny. Ale dziwi mnie to ,że przyszedłeś tu w dresie ,zaraz po konkursie i jesteś bardziej ogarnięty niż niejedna dziewczyna po 40 minutach siedzenia w łazience.
-Bo ja jestem taki jedyny w swoim rodzaju. Bierz w ciemno!-zaśmiał się a ja zamknęłam przed nim drzwi. Oczywiście z uśmiechem na ustach ,na niego nie można się gniewać!
Otworzył je powtórnie i zamknął za sobą. Usiadł obok mnie na łóżku i spojrzał się w okno.
-Powiedz mi jedną rzecz-nabrał powagi-Nie kochasz Andiego ,prawda?
-Gregor...
-Ale odpowiedz.Mi teraz możesz powiedzieć wszystko. Ja takie przyjaciel numer jeden zawsze i na zawsze ,pamiętaj. Więc mów.
-Nie ,nie kocham go. Nawet jeżeli ,to jako przyjaciela..Nie mam pojęcia dlaczego mnie pocałował. A najgorsze jest to ,że ja nic nie czułam. Kompletnie nic. Już więcej czułam ,gdy całował mnie Michael. Może głównie dlatego ,że to ja byłam w nim ślepo zakochana.
-Najważniejsze ,żebyś powiedziała to Wellingerowi. On teraz stoi tam jak ostatni idiota.. no bynajmniej stał. No stał i nie ruszał się z miejsca ,tylko patrzył się w ziemię. A znowu Jurij...
-Jurij co?
-Wiem ,że to on Ci sie podoba. Jurij tylko spojrzał na niego ,rzucił narty na mate i gdzieś poszedł.
-Jakiś ty inteligentny Gregor ,naprawdę!
-Polecam się na przyszłość-uśmiechnął się i wstał. Wstałam zaraz za nim. Spojrzał na mnie i mnie przytulił.-Wszystko będzie dobrze.
*22 luty 2014*
  Za chwilę mój pierwszy finałowy zjazd. Jestem cholernie zestresowana.
Skoczków od dawna nie ma ,ale na moje szczęście Gregor postanowił dotrzymać mi towarzystwa.
Co do Andreasa ,to praktycznie wypychana przez Gregora ,musiałam z nim porozmawiać. I porozmawiałam. Wszystko sobie wyjaśniliśmy i zostaliśmy niby przyjaciółmi. Jurij wyjechał bez pożegnania ,Maciek jak to powiedział Wielki Gregorro ,,Rwie Jamie'' . Ze skoczków oczywiście został również Kofler ,razem z Lindsey ,która zdobyła srebro.
Przez te kilka dni praktycznie nic się nie wydarzyło. Zaprzyjaźniłam się z Gregorem ,chodziłam na treningi i pogodziłam się z Wellingerem.W sumie ,to ja nawet się z nim nie pokłóciłam.
Ustawiłam się na linii startu i czekałam na końcowe odliczanie do zjazdu. Gdy rozbrzmiał gwizdem ,ruszyłam i starałam się popełniać jak najmniej błędów.
Po zjeździe zjechałam pod dach i czekałam na wyniki razem z Jamie. Miałam ostatni numer startowy ,więc cała kolejka była już za mną. Jamie zdobyła 80,75 ,a ja nadal nie byłam pewna.
-Boże ,byłaś wspaniała!
-Przesadzasz-odpowiedziałam i zsunęłam gogle.
  Po chwili ,na tablicy wyświetlającej wynik pojawiły się jakieś liczby. Publiczność jak zawsze dawała o sobie znać ,a ja nareszcie rozczytałam wynik na tablicy. 97,75 ?!
Do końca nie mogłam się otrząsnąć po tym ,co przed chwilą zobaczyłam. Jamie rzuciła się na mnie i zaczęła mówić ,jak to wspaniale. Ja praktycznie się nie ruszyłam. Zupełnie jakby ogarnął mnie pewnego rodzaju paraliż.
Ale przed nami jeszcze drugi zjazd!
 Po drugim zjeździe ,Jamie była na pierwszym miejscu z wynikiem 95,25. Została jeszcze Czeszka i ja. Czeszka niestety upadła ,jej kask był w opłakanym stanie ,ale na szczęście nic poważnego się jej nie stało.
Ale jej upadek spowodował coś gorszego -wybił mnie z rytmu. Dłuższa przerwa między przejazdami ,upadek. To wszystko spowodowało ,że zaczęłam się stresować. Moje nogi się trzęsły a serce łomotało jak oszalałe. Ustałam na linii startu i zaczęłam zjeżdżać. Gdy byłam na praktycznie ostatnich ,,dechach'' jak to nazwał pan Gregor ,moja deska się osunęła.
*Jurij*
  Nie wiedziałem dlaczego się z nią nie pożegnałem. Miałem strasznie złe przeczucie ,że cholernie się pomyliłem ,że powinienem tam zostać i jej kibicować. W końcu ona nam kibicowała!
Powinienem tam teraz stać obok Gregora i przymierzać jej złoty medal!
Uważnie oglądałem jej zjazdy ,złoty medal miała już praktycznie pewny. Właśnie ruszyła ,ale coś było nie tak. Po upadku Czeszki ,już stąd widziałem jej trzęsące się nogi i bladą twarz. Po założeniu przez nią gogli i spokojnym starcie ,myślałem że wszystko ma pod kontrolą.
Myliłem się ,tak cholernie się myliłem!

______________
*Austriak kojarzy mi sie teraz tylko z :< Ale przepraszam ja ,UK z zadania się wywiązało ,głosowało i o!
Pretensji nie mieć!
Niedługo czerwiec ,niedługo koniec tego opowiadania. Jeszcze ze 2 ,3 rozdziały + epilog i koniec. Ale w sumie może być więcej ,może!
Happy End ,czy może nie? Oto jest pytanie!

poniedziałek, 5 maja 2014

5.No ja tych facetów nie rozumiem!

-Tak ,uszyje ,zrobię wszystko.Jestem w końcu Twoją taką ...giga fanką!-zaśmiałam się-A tak naprawdę ,to lecz się.
-Jakaś ty zabawna ,naprawdę. Czy naprawdę nikt mnie nie kocha?!-udawał smutnego.
-Hmm...No zapytaj o to na Facebooku...Znajdziesz dziewczynę szybciej niż myślisz!
*17 luty*
   Te ostatni dni minęły mi na treningach ,innych zawodach. Dwa złote medale Skoków Narciarskich zgarnął Kamil Stoch. Jurij był na bardzo oddalonych miejscach ,a Andreas na normalnej skoczni zajął 6 miejsce.
Udało nam się również zeswatać tę dwójkę!
I nie chodzi tu o Andreasa i Jurij'ego... To byłoby dziwne. Chodzi tu o Lindsey i Koflera!
Cała akcja ich swatania była ...dziwna. I za prosta ... Oni musieli coś wiedzieć!
   No i zamknęliśmy ich w tym hotelu ,z personelem hotelu się dogadaliśmy i ,,zgubiliśmy'' kluczyk od ich pokoju. Ich pokój był pokojem pustym ,nikt w nim nie mieszkał. Było to 10 piętro ,więc skok byłby samobójczy. Kto wie ,co chodzi po głowie Koflerowi? On jest zdolny do praktycznie wszystkiego!
Z początku Gregor trzymał się wersji ,żeby zamknąć ich w piwnicy ,powstawiać tam jakieś straszne rzeczy i ogólnie - postraszyć ich. Ale wersja ta odpadła ,z racji tego że nigdzie nie było piwnicy...
Ale jakimś cudem w tym pokoju zaczęli ze sobą rozmawiać ,powspominali wspólne chwile ,a gdy już mieli się pocałować ,mądry Gregor wpadł do pokoju i zaczął strzelać w nich z pistoletu do Paintball'a . Nikt do dzisiaj nie wie ,skąd on to ,,do cholery jasnej'' wziął...
Tak czy inaczej ,popruł im wzniosłą chwilę za co oberwał nie tyle co od samego Koflera ,ale od nas wszystkich. Lindsey zamieniła się w buraczka i wszyscy żyli długo i szczęśliwie.
   Dzisiaj jest konkurs drużynowy. Dla niektórych jest to ostatnia szansa na medal. Sam konkurs zaczyna się jakoś za godzinę ,wszyscy są już na skoczni i przygotowują się. Dostali numery startowe ,przydzieleni zostali do grup.
U mnie w kraju skoki nie są za bardzo ważne. Jest to coś w stylu ,,Jak wygrają to okej ,jak przegrają to nie szkodzi''. Tyle że my nigdy nie wygrywamy ,chłopacy nie są jakoś specjalnie przygotowywani do tej dyscypliny. Bardziej liczy się tu Football Amerykański i Koszykówka. A ze sportów zimowych? Hokej. Bezapelacyjnie.
W całym systemie jest tak ,że wybierają Ciebie i to z Ciebie robią sportsmena. Jeśli masz szczęście ,mieszkasz w mniejszym bądź większym mieście ,masz jakieś możliwości do uprawiania sportu ,to wtedy Twoja szansa na zostanie sportowcem mniejszej lub większej rangi wynosi już wtedy bardzo,bardzo dużo.
Dlaczego wybrałam Snowboard? Od dzieciństwa wyjeżdżałam z tatą ,przyjaciółmi w góry. Zawsze zabierałam swój Snowboard i jeździłam jak najdłużej mogłam. A gdy zaproponowano mi różnego rodzaju obozy ,tata sam mnie na nie wysyłał. Z czego ja byłam bardzo zadowolona ,ponieważ mi na tym zależało. Praktycznie co rok ,może nawet częściej jeździłam na różnego rodzaju obozy sportowe. Potem dostałam się do jednej z najlepszych drużyn w Ameryce. Dojeżdżałam pociągami ,latałam samolotami tylko po to ,żeby być tu ,na Igrzyskach. Co jest-mam nadzieję-początkiem mojej całej kariery sportowej.
  Zapomniałabym o dzisiejszym konkursie. Otóż ,idzie on po myśli Niemców. Zaraz wszystko będzie jasne ,ponieważ minęły już z 2 godziny.
Wszystko zależy od skoku Wellingera*. Siada na belce ,dostaje zielone światło i leci. Prędkość wybicia wynosiła powyżej 90 km/h ,a jego odległość to ... 133 ,co w zupełności wystarczy do złota! 1 miejsce zajęli Niemcy ,2 Austria ,3 Japonia a 4 Polska.
Oczywiście nie powinnam się tak cieszyć ,zważając na to ,że chłopacy z USA zajęli 10 miejsce na 10 ,ale co z tego ,skoro u nas nikt nie zwraca na to większej uwagi? Bardzo się cieszę ,że Andreas wróci do domu ze złotem. Niestety Słowenia Jurija zajęła 5 miejsce. W sumie do podium daleko ,bo jakieś 45 punktów.
Wesoły Andreas podbiegł w stronę publiczności i złapał mnie za rękę.
-No chodź!-zaśmiał się.
-Można?-odpowiedziałam tym samym.
-No pewnie ,że można-odparł stanowczo i znienacka wziął mnie na ręce. Nie miałam siły protestować,ale mimo to ,,krzyczałam'' ,jeżeli krzykiem można nazwać cichy pisk w jego ramię ,oraz delikatnie biłam go ,żeby tylko mnie puścił. Lecz on był oczywiście silniejszy.
  Przy stanowisku ,w którym skoczkowie się ubierają ,czekają na werdykty ,nareszcie postawił mnie na własne nogi. Spojrzał na mnie i poprawił kurtkę ,którą zarzucił od razu po skoku. Złapał mnie za rękę i chciał mi coś powiedzieć ,lecz na jego plecy wskoczyli chłopacy z kadry ,wzywając go na Ceremonię Kwiatową.
  Gdy zobaczyłam ,co oni wyprawiają na tym podium ,uśmiech sam wsuwał się na twarz. Byli szczęśliwi ,a to było chyba najważniejsze. Obok mnie ustał Jurij. W pewnym sensie smutny Jurij ,który miał nadzieję na chociażby brąz.
Ale mi najbardziej zależało na tym ,żeby medal zdobył on ,Wellinger i Kasai. W pewnym sensie mi się to udało ,gdyby nie Jurij...
-Widzę,że dobrze Ci się z Wellingerem układa-powiedział wpatrzony w roześmianego chłopaka.
-Mi z Andreasem?-prychnęłam-A skąd takie informacje ,panie Jurij?
-Nosił cię na rękach ,ogólnie bardzo dobrze się rozumiecie od samego przyjazdu tutaj ,do Soczi. Ale to przecież nie moja sprawa -zaczął i zaśmiał się nerwowo-Ja idę,posiedzieć z chłopakami ,a ty idź do Andreasa ,bo dzisiaj będzie co świętować!-uśmiechnął się sztucznie i odszedł.
 A temu o co znowu chodzi? No ja tych facetów nie rozumiem! Mają te swoje humorki gorsze od naszych!
-Co się stało?-zapytał Andreas ,cały w śniegu skoczni.
-A nic-odpowiedziałam uśmiechając się-Gratuluję panie Złoto!
-A dziękuję dziękuję. Ja Tobie też pogratuluję ,zobaczysz!
-Oj nie wybiegaj tak w przyszłość-powiedziałam i uśmiechnięta spojrzałam w jego oczy. Może się powtórzę ,ale Wellinger ma piękne oczy!
-Przyszłość ,przeszłość czy teraźniejszość. I tak zdobędziesz złoto-mówił nie odrywając ode mnie wzroku.
Był coraz bliżej ,i bliżej. Nim się zorientowałam ,nasze usta były złączone w czułym pocałunku.

___________________
Krótki ? KRÓTKI ?!
No krótki ,wiem.
JAK MI W KIJ CHOLERA BRAKUJE TYCH SKOKÓW HEJ
*Wellinger skakał ostatni ,czy nie skakał to u mnie skakał bo tak jest i oo.
NO I POZDRAWIAM.
U mnie maaaaaaaaaaaaj! Jak ja kocham MAJ. Nawet w samej nazwie brzmi pięknie ,czyż nie ?

środa, 16 kwietnia 2014

4.Głupia gówniara ,myśli że jest dla mnie ważna

   Nie miałam pojęcia o co chodzi ,co się stało ,co zrobiłam. Może po prostu śmieje się ze mnie w ramach czegoś w stylu ,,Głupia gówniara ,myśli że jest dla mnie ważna''.
Idiotą jest. Tyle.
Mimo,że wciąż miałam nadzieję ,że to beznadziejny zbieg okoliczności ,to dla mnie jest po prostu idiotą.
-Wchodzimy! -krzyknął ktoś z przodu i wszyscy rozbawieni weszli na stadion.
-Coś się stało?-zapytała Lindsey.
-Nie-odparłam odwracając głowę w przeciwnym kierunku. Odblokowałam telefon i zajęłam się robieniem zdjęć. Na chwilę zapomniałam o tym całym zdarzeniu i oddałam się ,,zabawie''. Wszyscy robili ze wszystkimi zdjęcia ,każdy z każdym rozmawiał. Ale właśnie to było najlepsze.
Po przejściu usiedliśmy na miejscach i czekaliśmy na pozostałe Reprezentacje. Gdy wszyscy byli już na miejscach ,oglądaliśmy dalszą Ceremonię ,a potem zapalenie Znicza Olimpijskiego. Wszystko było takie niesamowite! Po prostu cieszę się z tego,że tu jestem.Spełniam swoje marzenia. Ot taka wielka rzecz.
*Następnego Dnia*
  Wstałam o 9. O 11 miałam trening ,zapoznanie z terenem ,poprawki deski.
Wellinger obiecał ,że pojawi się na konkursie z chłopakami pod warunkiem ,że to ja będę mu kibicować.
*Jurij*
   Wstając z samego rana ,miałem nadzieję na miłe powitanie. Ale nikt mnie nie powitał.Wszyscy spali. No proszę ja Was wszystkich.
Szkoda ,że to nie Lany Poniedziałek !Już ja bym ich wszystkich obudził...tak podle. Bardzo.
Dzisiaj kwalifikacje ,a oni ot tak sobie po prostu śpią!
Postanowiłem sobie wyjść i pobiegać. Bieganie poza skokami moje ulubione zajęcie. Dzięki temu mogę jakoś wyrzucić z siebie całe te negatywne emocje ,które przeważnie we mnie siedzą.
Ostatnio siedziały.Mógłbym powiedzieć ,że piły sobie po prosu kawę i nie chciały odejść! A to było po moim rozstaniu z Anją. Niby nie było to takie straszne ,bo do Anji nie czułem nic już o dłuższego czasu ,natomiast rozstanie z kimś ,z kim jest się ponad dwa lata boli. Boli mimo wszystko. Nie ważne ,czy się tą osobę kocha ,czy już mniej. To po prostu boli.
Anja mnie zdradziła.Ale w sumie to nie jest dziwne. W końcu całe sezony spędzałem na podróżach z jednej skoczni na drugą ,a ona pracowała w swojej ,,Pracy Marzeń'' i nie była na żadnym z moich konkursów.
Triumfowałem ,przegrywałem .Wszystko bez niej.
  Co do wczorajszej Ceremonii Otwarcia.
Czułem się strasznie dziwnie ,stojąc tam i słuchając ,,sucharów'' Prevca.Ma pamięć ,niestety.Bo żeby opowiedzieć tyle sucharów w tak krótkim czasie?
Szkoda ,że o moich urodzinach o nigdy nie pamięta.
Ja o jego też. Ale nie ,nie chwalmy się.
-PREVC!-krzyknąłem-KRANJEC!-w odpowiedzi nie usłyszałem nic.-O patrzcie,jaka ładna!
-Gdzie?!-poderwał się Prevc.
-Mam nadzieję ,że nie w Twoim śnie.Powstańcie ,ot co! Dzisiaj kwalifikacje ,seria próbna.Jak można spać?! To przez te suchary.Mózg ci uschnął?
-Jakie suchary?! o inteligentne żarty był! Za inteligentne na Twój mózg?
-Inteligentnego żartu to ty byś nie zrozumiał ,a co się z tym wiąże ,nie powtórzyłbyś go.
-Cicho!-usłyszeliśmy zza pleców.-Ja tu spać próbuję!
-Robciu.-zacząłem-A wiesz co?
-Czego?!
-Ej no weź. Ja do Ciebie tak grzecznie a ty na mnie naskakujesz! No proszę o więcej kultury z Twej strony!A tak naprawdę ,to nic. Po prostu wstań ,chodź ze mną pobiegać. Obczaimy okolicę ,spotkamy jakąś galopującą antylopę. Wejdziesz na palmę.Zażyjesz morskiej kąpieli!
-Odwal się-odpowiedział i rzucił we mnie poduszką.
*Victoria*
  Założyłam swoje buty do biegania ,ciepłą Reprezentacyjną bluzę ,do tego spodnie dresowe i z słuchawkami na uszach wybiegłam z hotelu. Postanowiłam przebiec się w pobliżu Morza.
Ot tak ,żeby popodziwiać trochę. Z jednej strony góry ,z drugiej Morze. Żyć nie umierać!
I to ,,Żyć nie umierać'' miałoby sens dalej,gdybym nie spotkała po drodze Jurijego.
-Cześć!-powiedział rozentuzjowany-Biegasz?
  Zatrzymałam się i odwróciłam do niego.
-Biegam. -odparłam neutralnie.
-A jak tam po Ceremonii?
-Dobrze. A tam?
-W sumie też dobrze ,ale miałem obok siebie toster ,ze względu na suchary Petera.I Ciebie w ogóle nie widziałem! Pomachałbym. Zatrzepotał skrzydełkami. -powiedział ,a ja wybuchłam śmiechem.
-Ładne te Twoje skrzydełka.
-Tylko 199.99.- uśmiechnął się.
   Albo jest głupi ,albo na prawdę mnie nie widział.
-Naprawdę mnie nie widziałeś?
-No właśnie wcale! Prevc mówi ,że Ciebie widział ,ze stałaś jakoś niedaleko.Ale ja w kij Ciebie nie widziałem.Przyjdziesz dzisiaj na Próbną i Kwalifikacje?
-Przyjdę raczej. Treningi mam dopiero za jakiś czas. Dzisiaj wolne ,jutro wolne. Pojutrze jakieś ważniejsze treningi otwarte i taki oto mój grafik. Potem dzień w dzień treningi, w ostatnich dniach zawody.
-To widzimy się na Serii Próbnej-powiedział-Kibicuj tam!-krzyknął po tym,gdy już odbiegł.
  Uśmiechnęłam się tylko i odbiegłam w swoją stronę.
Miałam nadzieję ,że to co mówił to czyta prawda.Głupio ,cholernie głupio czułam się z myślą ,że śmiał się wtedy ze mnie. Niby nic wielkiego,ale sprawiało ,że w gardle pojawiał mi się tak zwany ,,dziwny ucisk''. Niby taki Jurij ,nieznajomy praktycznie, ale jednak tak ważny.
-Victoria!-usłyszałam za sobą-Chodź tu że!-ten głos poznałabym wszędzie.
-Andreas!-odwróciłam się-Co się stało ,co ci zginęło ,co ci wiszę?
-Stało się nic ,zginęłaś mi ty ,a wisisz mi bardzo mocne kibicowanie w Kwalifikacjach. Ot tak. Żeby było zabawnie. Dostaniesz ode mnie własnoręcznie wyszywany szalik z napisem ,,GO GO ANDREAS'' i będziesz nim machać. Flaga gratis. I czapka. Ale wszystko szyjesz sama.

_________
Z tym rozdziałem dałam przysłowiowej ,,du*y''
Nie podoba mi się ,hę. Ale co poradzić. Takie życie.
Tak w ogóle ,to ja zapomniałam o wszystkim.
Dosłownie.
WSZYSTKIM.
Ostatnimi dniami żyłam Ligą Mistrzów ,Pucharami ,nauką ,wszystkim.
Real królemmmmmmm Hiszpanii heeeeej ♥ Od dawna z niczego się tak nie cieszyłam .Jak dziecko!
Kibicowanie było przednie ,itepe.
Mam nadzieję ,na dobry występ w Lidze Mistrzów i awans!
Ktoś to czyta w ogóle ,anybody?
Ten Angielski mnie niszczy.Kto by pomyślał?
+ Wesołych Świąt !

sobota, 29 marca 2014

3.Ale my tu koleżankę swatamy.

*Victoria*
     Jestem przeszczęśliwa ! Zakwalifikowałam się na pierwszym miejscu ! Wróciłam do pokoju niemalże skacząc . Przebrałam się w swoje ciuchy i wskoczyłam do wanny . Jamie i Lindsey poszły gdzieś ,sama nie wiem gdzie. Po jakiś 10 minutach wyszłam z wanny , rozczesałam mokre ,umyte włosy i ubrałam się w swoje ciepłe ,niebieskie spodnie od dresu oraz czarną , dużą bluzę z kapturem . Wskoczyłam pod kołdrę , bo było mi zimno .Włączyłam telewizor i oglądałam jakieś programy ,które były dla mnie niezrozumiałe . Szukałam jakiś Amerykańskich ,bądź nawet Angielskich . I bingo ! Na kanale 2312 znalazłam główną telewizję ,którą każdy ogląda niemal codziennie . Były tu filmy ,seriale , wiadomości ,które właśnie leciały . Prezydent znowu coś podpisał , Hollywood wydaje kolejny hit ,a Młoda Amerykanka Victoria wygrała kwalifikacje .
Zaraz .
Jestem w wiadomościach ! Jest mój przejazd i czekanie na wyniki . Ktoś to oglądał ?
*Kilka godzin później*
Dziewczyny właśnie wróciły do pokoju . Były na jakimś spotkaniu kadry ,czy czymś .
-Gratulacje – powiedziały i rzuciły się na mnie ze śmiechem – Pokazałaś klasę !
-Miałam szczęście – uśmiechnęłam się i odpowiedziałam po wyswobodzeniu z uścisku przyjaciółek z kadry .
-Ta ,szczęście . Ty takie zjazdy nazywasz szczęściem ? – powiedziała Jamie .
-Ty lepiej nam powiedz co ty tam z tym Andreasem . – Lindsey poruszyła jednoznacznie brwiami .
-Ja ? I Andreas ? Proszę Was … - odpowiedziałam zgodnie z prawdą – Może i jest ładny ..
-Ale Tobie po głowie chodzi ktoś inny . Kto ? Z daleka widać, że podobasz się Wellingerowi . On jest słodki i ma takie oczy !
-Nieistotne – powiedziałam i machnęłam ręką .
-Ważne – odparły jednocześnie . – Kto to ?
-Przecież i tak nie ma co się starać .. My wrócimy do USA , a on zostanie w Słowenii ..
-To Słoweniec , haha ! – skwitowała Jamie ze zwycięską miną – Nie mów – po chwili ustała w miejscu i się nie ruszała ,udając zdziwioną – Prevc ? – niemalże krzyknęła .
-Co ? Nie !
-KRANJEC ?!
-Nie ! – dalej ,,kłóciłam się’’ z Jamie .
-Nie gadaj ! – powiedziała i otworzyła usta ze zdziwienia . – Jaka Hvala ! Wiedziałam ,że na niego lecisz . – uniosła ręce w geście bezradności i westchnęła głęboko.
-Jamie ! Nie , nie i nie ! – zaśmiałam się . Czego to ona nie wymyśli ?
-No to został tylko ten no .. Jak mu tam no .. – spojrzała na Lindsey . Nastała chwila ciszy i zaczęło się od nowa . Wzięła głęboki wdech i z powrotem zwróciła się ku mnie – Nie gadaj ! Ten .. Jurij ! – powiedziała przeciągając ostatnią literę i zabawnie poruszając brwiami . – Zgadłam ,prawda ? Zgadłam ! Ej ,no to świetnie ! Ja Was zeswatam !
-Nie ,nie jest świetnie – odpowiedziałam i usiadłam na łóżku – Ja wrócę do Nowego Jorku . On zostanie w Europie . Spokojnie . Poboli ,poboli i przestanie . Tak zawsze mi mówiono . Co prawda nie w miłości ,ale wychodzę z tego założenia . Przejdzie mi .
-Ale nie może Ci przejść ! Wiesz ,że potem będziesz przeklinać się całe życie ,tak jak ja kiedyś . – wtrąciła Lindsey . Razem z Jamie spojrzałyśmy na nią pytająco – Kilka lat temu było dokładnie tak samo . Przyjechałam na konkurs w Europie , wtedy rozgrywały się też Skoki Narciarskie ,mogliśmy na nie pójść . Wtedy na niego wpadłam … Można powiedzieć ,że zakochałam się od pierwszego wejrzenia . Ale go straciłam .. Zaprzyjaźniłam się, wróciłam do USA a on został w Austrii ..
-Kto ? – zapytałam z Jamie jednocześnie – Wiem ! – dokończyłam – Starszy czy w Twoim wieku ?
-Starszy .. – powiedziała zdezorientowana ,nie wiedząc w co się pakuje.
-Kofler ! – powiedziałam i wykonałam taniec zwycięstwa – A on tu jest !Tu w sensie ,że na Olimpiadzie! Idziesz z nami na Trening Skoczków , musisz !
Zaciągnęłyśmy Jamie na trening .
   Ona to ma szczęście ! Pierwsze co zrobiła wchodząc na teren obiektu , to potknęła się o nie byle jakie nogi ! O nogi KOFLERA ! Z Jamie tak się śmiałyśmy ,że tylko spojrzała na nas wzrokiem w stylu ,,Wiem gdzie mieszkasz’’ . Nie ,nie boimy się seryjnych morderców . Ani trochę !
   On od razu upadł na ziemię ,przepraszał niemalże jak za wybuch II Wojny Światowej ,a i patrzył na nią tym razem wzrokiem typu ,,Ej ,znam Cię skądś . Czy my kiedyś nie byliśmy przyjaciółmi i nie zakochaliśmy się w sobie a potem się nie rozstaliśmy ze względu na mapę świata?’’
Tak ,jest taki wzrok .
    Trening jak to trening odbywał się z wielką radością ,śmiechem i udoskonalaniem swoich wad . Kamil Stoch skakał bardzo dobrze ,inni Polacy również . Wellinger skoczył 100 m , Tepes 100,5 . Młodszy z nich od razu mnie zauważył i podbiegł w moją stronę .
-I jak tam skoki na żywo ? – zapytał .
-Byłam na skokach – powiedziałam i spojrzałam mu w oczy.-Kilka lat temu – kontynuowałam dalej wpatrzona w oczy Wellingera .
No naprawdę ,zawiodłam się na Tobie . Weź go od razu pocałuj !
-Gdzie ?
-W Oslo . Odwiedzałam babcię .
-To masz Norweskie korzenie ?
-Polskie . Babcia po prostu mieszka w Norwegii ,bo mieszka .
-Masz Polskie korzenie ?! – krzyknął – Mogłaś mówić od razu ! Ej ,Kot ! Chodźże.
-Co tam ? – Polak podszedł i spojrzał pytająco na Wellingera .
-Masz tu koleżankę ,która ma Polskie korzenie !
-Po urodzie ,to na pewno nie Niemieckie – powiedział i spojrzał na mnie – Maciek – podał mi rękę.
-Victoria . Ale my tu koleżankę swatamy – powiedziałam do Wellingera – Musicie nam pomóc – powiedziałam i spojrzałam w kierunku Lindsey ,która rozmawiała właśnie przez telefon . Taka konspiracja !
-Lindsey ? – zapytał – Z kim ?
-Z Koflerem! Mówi ,że kiedyś się poznali ,ale ona wróciła do Stanów i .. no raczej nie utrzymywali kontaktów . Ale ja Wam nic nie mówiłam !
-Kogo swatamy ?– w naszą stronę podbiegł Gregor –Ja zawsze chętny – poruszył jednoznacznie brwiami
-Lindsey z Koflerem ! –powtórzyłam po raz już setny.
-Kiedy ,jak ,gdzie i po co ?-dopytał Austriak-Bo ja mogę już teraz ,zaraz ,normalnie i .. No więc ja się zgadzam.
-Zgadzasz się na co ?-zapytał Kot.
-No wiem, że w tej sytuacji potrzebujecie mnie jak nikogo innego –mówił z głową uniesioną ku górze w geście ,,Chwała mi’’ i zarzucił Maćkowi rękę na ramie- Ja jestem Wam teraz potrzebny ,to mnie pragniecie .Jestem mistrzem w swataniu i tym podobnych sprawach ,o których nawet nie wiecie i nie zdajecie sobie sprawy z ich powagi. –mówił ciągnę patrząc się w niebo ,a gdy skończył dookoła słychać było tylko okrzyk ,,Woohoo’’ ,który można od razu przypisać Jankowi Ziobrze. Ucieszył się chłopczyna.-Chyba ktoś tam dobrze skoczył –wszyscy spojrzeli w stronę Polaka.
-Gregor ,ile ty gadasz –zarzucił mu Kot .-Więcej niż Piotrek!
-Co ja na to poradzę ,ze lubię mówić i lubię przebywać z Tobą w otoczeniu .Jesteś jednym z moich ulubionych Polaków i nie –wcale nie są to wszyscy z waszej kadry. No może nie trawię Kubackiego .Dziewczynę mi zabrał .Ale nie, nie chowam urazy. Nie umiała dobrze folii aluminiowej na kanapki nakładać. To był związek bez przyszłości …
-To wymyślamy plan swatania Lindsey i Koflera. – przerwałam mu.
-Wiem.-powiedział z miną, jakby właśnie wynalazł lek na wszystkie choroby świata-Mam plan.
Chwilę na niego popatrzyliśmy i czekaliśmy aż coś powie.
-No więc …?-z rozmyślań wyrwał go Polak.
-A .. no właśnie .Więc mam plan, że ich zmylimy. Powiemy,że to my chcemy się z nimi spotkać .Z każdym z osobna . Victoria z Lindsey a ja z Koflerem .I zamkniemy ich w tej piwnicy.-przetarł ręce.
-JAKIEJ DO CHOLERY PIWNICY ?! –powiedzieli wszyscy jednocześnie.
-No dobra .Na korytarzu ,plaży czy przed hotelami. No i oni się spotkają ,będą musieli zamienić ze sobą słowo. Potem to już pójdzie! Doświadczenie mam ,biję was wszystkich na głowę w tych sprawach.
*7 luty*
  Od rana przygotowania do Ceremonii Otwarcia trwały pełną parą. My mieliśmy jako-tako treningi ,chociaż na razie każdy podchodził do nich jak do pewnej formy rekreacji .Dzisiaj nikt nie myślał o tym, żeby trenować .Dla wszystkich ważniejsza była Ceremonia . Bo to musi być niesamowite wyjść przed taką publicznością w trykotach swojego kraju. Zobaczyć na żywo znicz Olimpijski i to wszystko.
Powinnam chyba zadzwonić do taty .Ale nie miałam na to czasu ,poznawałam to wszystko .Zaprzyjaźniłam się z Gregorem ,który swoją drogą dużo gada. Z Maćkiem i Kamilem ,poznałam tu wiele fajnych osób. Aż szkoda będzie się z nimi rozstawać!
Siedząc na swoim łóżku wyciągnęłam z torby laptopa . Zajrzałam na pocztę ,gdzie jak zwykle były tysiące nieprzeczytanych wiadomości i na Facebook’a ,gdzie miałam kilkadziesiąt powiadomień ,wiadomości i zaproszeń do znajomych .Praktycznie nikogo z zaproszeń nie znałam.
    Jedna wiadomość zwróciła moją uwagę w szczególności. Michael ? Czego on znowu chce ? Nawet nie mam zamiaru tego czytać .
Postanowiłam ,że zrobię tak zwane ,,Selfie’’ z dziewczynami. W dużym lustrze ,ubrane w Reprezentacyjne trykoty na Ceremonię otwarcia zrobiłyśmy sobie zdjęcie ,które od razu wrzuciłam na mojego Instagrama z podpisem ,,Zwarte i gotowe ,idziemy zdobywać świat!’’
Śmiałyśmy się z tego niemiłosiernie ,a po chwili wyszłyśmy do miejsca ,w którym mamy się zebrać i pojechać na Ceremonie .Było to tradycyjnie przed hotelem ,gdzie stały już autokary mające na celu zawiezienie Olimpijczyków na Stadion.
Ręce trzęsły mi się niemiłosiernie .W ręku miałam tylko iPhone’a ,a moje dłonie były strasznie zimne. Miałam tak zawsze ,gdy się stresowałam .Ale czy w takiej sytuacji można inaczej ?
     Po kilku minutach byliśmy przed wielkim Stadionem ,na którym właśnie wszystko się zaczynało. Wyszliśmy z pojazdów i wszyscy weszliśmy na teren stadionu .Każda Reprezentacja miała swój kąt ,gdzie stały telewizory ,na których można było podziwiać to ,co dzieje się na stadionie .Po chwili wszyscy byli wezwani do ustawienia się w odpowiedniej kolejności .Nasza Reprezentacja była pod koniec ,po Słowenii. Ustawiłam się wedle polecenia w tłumie innych Amerykanów i rozglądałam się dookoła ,dzierżąc w dłoni swój telefon.
Obejrzałam się za siebie i zobaczyłam Tepesa. Od razu uśmiechnęłam się w jego stronę ,a on wtedy wybuchł śmiechem.
    Nie wiedziałam co to znaczy. Dziwnie czułam się z tym,że chłopak na widok mojego uśmiechu do niego wybucha .. śmiechem.Może mam coś na twarzy?

______________

NO TO HEJ SIEMA WSZYSTKIM WAM <HAHAHAH DO DZISIAJ TO SOBIE WMAWIAM>
Największy minus wiosny? KONIEC SEZONU .
Tak tak ,bo właśnie w to jeszcze nie mogę uwierzyć. Dopiero co każdy siedział i patrzył jak to nasz Kamil zdobywa złoto ,czy Krzyś staje na podium ,a tu oo . Koniec sezonu !
I weź tu teraz czekaj na LGP i nowy sezon.
Ale zawsze zostaje nam FOOTBALL ! Zawiodłam się na El Clasico . Zawiodę się na finale CDR ,jeżeli to,że Undiano znowu sędziuje to prawda .
Legia wygrała z Lechem .No ładnie ,ładnie. A dlaczego Lech przegrał ? Nie ,nie dlatego że Kownacki nie gra. Nie mam pojęcia. Bo ta (L) w moim sercu na zawsze , Forever i te sprawy. W końcu moje strony ,nie ?
A Ligę Mistrzów świętujemy po Królewsku. Zemsta będzie słodka . Bynajmniej mam taką nadzieję.
Niedługo wracamy do starych obowiązków. #Nauka #Mądra #Rzecz czy jak to tam leciało.
Nie ,nauka jest zła. Stwierdziłam to studiując, ten sam podręcznik - 30 razy -i nic dalej nie potrafiąc.
ALE CO TAM .
HALA MADRID!
BLUE IS THE COLOUR
POLACY NIC SIĘ NIE STAŁO
MAM TAK SAMO JAK TYYY , MIAAASTO MOJEEEE A W NIIIIIIM. 

niedziela, 16 marca 2014

2.Wiesz jak się nazywam ,ile mam lat i z jakiego jestem kraju.Już mam prawo Cię nacierać.

  Po powrocie do pokoju z łazienki wyszła Jamie . Zdjęłam kurtkę i czapkę ,położyłam na łóżku ,wzięłam z walizki bordową piżamę w kratę i udałam się do łazienki . Wzięłam szybki prysznic ,dokładnie umyłam włosy ,zęby i ubrałam piżamę . Otworzyłam drzwi i ujrzałam śpiącą już Jamie . Lindsey udała się do łazienki . Ja w tym czasie czapkę wsadziłam do kieszeni kurtki i powiesiłam ją w swojej szafie . Położyłam tam też moją torbę i wskoczyłam pod ciepłą kołdrę . Rozmyślając o tajemniczym nieznajomym usnęłam .
Moje marzenie się spełniło . Teraz byłam tylko ja , ciepła kołdra , ciemność i sen . Tu . Teraz . W Soczi. Na Igrzyskach Olimpijskich .
*Następnego Dnia . Godzina 10:00*
   Wstałam i przeciągnęłam się na łóżku . Byłam wyspana i gotowa na dzień zwiedzania Wioski Olimpijskiej i obiektów .
Dziewczyny też już wstały . Jamie grzebała w swojej torbie i czegoś szukała .
-Jak się spało ? – zapytałam i ziewnęłam .
-Zadziwiająco dobrze jak na nowe miejsce i mnie – zaśmiała się Jamie .
-U mnie tak samo .
-No to witam w klubie . O której mamy się zebrać przed hotelem ?
-Bodajże o 11 – odparła Lindsey . – I mamy założyć te dresy Reprezentacyjne i kurtki i to wszystko . 6 są kwalifikacje Slopestyle’u a 7 o 17:00 lokalnego czasu mamy Ceremonie Otwarcia . Dzisiaj i jutro są ogólne treningi ,a potem to już .. Zaczynamy .
-Genialnie – odpowiedziałam – Boję się ,że się nie zakwalifikuje..
-No co ty , głupia – powiedziała moja przedmówczyni – Ty i Jamie macie największe szanse na medale , nie zdziwiłabym się na podwójne podium USA – usiadła obok mnie – No dobra ,ubieramy się .Nie mogę się doczekać zwiedzania tego wszystkiego .
Kilkanaście minut później byłyśmy zwarte i gotowe . Postanowiłyśmy w trzy wyjść wcześniej i posiedzieć na dworze . Nasze stroje były dość w porządku ,aczkolwiek to niezbyt mój styl . Najbardziej do gustu przypadły mi stroje Polaków ,które były całkowicie w moim stylu . I Słoweńców ,uwielbiałam takie kolory. W sumie widziałam tylko te , w Recepcji spotkałam Słoweńca a na zewnątrz widziałam jednego ze Skoczków Narciarskich z Polski . Stroje obydwóch były G-E-N-I-A-L-N-E !
Wyciągnęłam z kieszeni telefon i odblokowałam go . Widniała na nim godzin 10:50 . 4 Lutego . Jeszcze 2 dni i oficjalnie jedziemy z kwalifikacjami !
Szczerze powiedziawszy strasznie się bałam . Bałam się tego ,że popsuję kwalifikacje i z marzeniami pójdzie się pożegnać . Muszę wywalczyć przynajmniej miejsce w pierwszej dziesiątce ,muszę.
  Stałyśmy w tym ogródku z ławkami , wygłupiałyśmy się , robiłyśmy zdjęcia na tle hoteli . Zrobiłyśmy zdjęcie we trzy i wstawiłyśmy na Instagrama Jamie . Na zewnątrz kręcili się już inni zawodnicy .
-Cześć – usłyszałam za sobą . – Victoria , dobrze pamiętam ? – powiedział znajomy mi głos .
-Tak , Andreas ? – odwróciłam się z uśmiechem . – Stylowy strój – powiedziałam rozbawiona
-Nie śmiej się. To nie ja projektowałem – odparł ukazując przy swój piękny uśmiech .
Piękny uśmiech ? Oj daj spokój Tori !
-Ale naprawdę ! Takie .. tęczowe – powiedziałam i zaczęłam się śmiać .
-O teraz przegięłaś – powiedział i złapał mnie w pasie . Wiedziałam co chce zrobić . Z ziemi podniósł leżący na niej śnieg i wtarł prosto w moją twarz – Andreas Wellinger jestem , miło mi . – uśmiechnął się .
-Przecież wiem .. Brutalem jesteś . Nie znam Cię praktycznie ,a ty mnie już nacierasz .
-Wiesz jak się nazywam ,ile mam lat i z jakiego jestem kraju . Już mam prawo Cię nacierać – wyszczerzył się.
-Tak jasne , chciałbyś . – powiedziałam i spojrzałam w jego oczy . Były takie .. nigdy takich nie widziałam . Były specyficzne i idealnie dopełniały jego urodę .
Był strasznie przystojny ,musiałam do przyznać .
Po chwili obok nas pojawili się trenerzy i zwołali całą ekipę . Gdy wszyscy się zebrali , wręczyli nam mapki z opisem całego terytorium Olimpijskiego . Wioska , Opisy wszystkich stadionów , stoków , tras i innych obiektów Olimpijskich .
*Kilka godzin później*
  Z Andreasem można porozmawiać o prawie wszystkim . Jest naprawdę fajny . Ma przyjść i kibicować mi na kwalifikacjach do Półfinału Slopestyle’u . Dzięki niemu poznałam jeszcze kilku skoczków ,którzy również są całkiem w porządku . Mianowicie poznałam Maćka Kota , Kamila Stocha z Polski , Jurija Tepesa ze Słowacji i Nuriakiego Kasaiego ,który wydaje się najbardziej zrównoważony z ich wszystkich i biegle włada Angielskim .
Jurij Tepes to inna bajka . Jest tajemniczy ,praktycznie w ogóle się nie odzywa . Ale szczerze mogę przyznać – jest równie przystojny jak Andreas ,może nawet bardziej. Jest też 6 lat starszy . Wspólnie z Andreasem ,Jamie i Jurijem chodziliśmy po Wiosce Olimpijskiej ,spotykając co chwila to inną ,znajomą twarz .
Andreas szedł z Jamie przodem i to oni głównie rozglądali się po całej wiosce . Ja razem z Jurijem szłam tylko za nimi . Niezbyt mnie teraz interesowało zwiedzanie wioski .
-Więc jesteś Skoczkiem ,tak ? –wyskoczyłam w pewnym momencie do Tepesa , niczym jakiś Klaun w .. czymś tam . – Jak to jest tak skakać ?
-Skakać ? – uśmiechnął się . – To normalne , wtedy czujesz się jakbyś był ptakiem . Unosisz się w powietrzu z podpiętymi nartami ,tak po prostu . To spełnienie moich marzeń , czasami się boję. Raz miałem wypadek na skoczni ,ale to jeszcze wtedy kiedy nie byłem rozpoznawany jako ,,Oo , to ten . Weźmiemy autograf do kolekcji ?’’ – powiedział i naśladował głos typowego ,,dresa’’ , na co ja cicho się zaśmiałam . Mówiąc o skokach był po prostu w swoim żywiole ,w swoim świecie . A mi udało się zmusić do powiedzenia czegokolwiek ! Tak jest ! – A ty jesteś Snowboardzistką ? W czym jeździsz ?
-W Slopestyle’u . Ale zajmuję się jeszcze Slalomem Równoległym ,ale mniej . Najbardziej specjalizuje się właśnie w Slopie .
-A kiedy macie pierwszy konkurs ?
-Kwalifikacje jutro . Ogólnie to jest tak dziwnie zrobione , mamy kwalifikacje o 11,potem treningi tylko a półfinały , finały mamy przedostatniego dnia Igrzysk (daty zmienione na potrzeby opowiadania!). A wy ?
-6 i 7 treningi , 8 seria próbna i kwalifikacje , 9 seria próbna i konkurs indywidualny na normalnej skoczni.
-Przyjdę i będę kibicować – uśmiechnęłam się – Z tego co nam mówili , mamy wszystko załatwione i możemy chodzić na co chcemy ,wcześniej to uzgadniając .
-To my pokibicujemy Tobie . Będziemy mieli czas przed treningiem ,mamy o 15 .
-Nie ma co .Konkurencja jest niewyobrażalna . – uśmiechnęłam się .
-Nie ma mowy , będziemy kibicować , zakwalifikujesz się .
*Następnego Dnia – Kwalifikacje*
  Trening poszedł mi całkiem dobrze . Zaraz zaczynamy . Mój numer startowy to 21 . Musze zająć dobre miejsce ,muszę się zakwalifikować. Ale nie liczę na cuda .
*Jurij*
  Z Andreasem i Nuriakim planujemy udać się na kwalifikacje Slopestyle’u kibicować Victorii .Była tym tak przejęta .. Jamie opowiadała nam ,że po treningu chodziła i powtarzała sobie co robić ,a co nie . Ale w końcu tak los każdego sportowca . Nie wyobrażam sobie ,że ja mógłbym nie denerwować się przed jakimś konkursem . To jest już wpisane w psychikę każdego człowieka , przed tym nie da się uciec . A jeśli jest na świecie taki ktoś ,to pozostaje nam tylko mu zazdrościć .
Założyłem Reprezentacyjny , błękitny dres , kurtkę i czapkę, a na szyi zawiesiłem mój identyfikator .
Po chwili byłem gotowy . Wyszedłem przed hotele ,gdzie stał już Kasai . Przywitałem się i wspólnie czekaliśmy na Wellingera ,który zjawił się jakąś minutę później . Wspólnie pojechaliśmy w miejsce ,gdzie rozgrywają się kwalifikacje . Ustaliśmy przy bandzie ,żeby mieć jak najlepsze miejsca . Z tego co dało się zauważyć , teraz jechała zawodniczka z numerem 18 . W pewnym momencie zobaczyliśmy Victorię ,która siedziała na miejscu dla zawodników z deską w rękach . Głowę miała spuszczoną i widziałem ,że pstrykała palcami . Chwilę później jechała już dwudziestka , a Victoria wstała z miejsca i ustała przy wejściu dla zawodników . Rozbrzmiał gwizd ,który oznajmiał ,że Hower musi wejść na rozbieg .
  No i weszła ! Nie znałem się kompletnie na tym sporcie , ruszyła ! Nie wiedziałem o co tu chodzi , skakała , obracała się ,jeździła po jakiś .. rurach ! Co chwila była wysoko w powietrzu . Sam się już kompletnie pogubiłem ,ale ważne ,że ona żyje , nie przewróciła się i szczęśliwie dojechała w miejsce ,w którym czekała na wyniki . Chwilę po jej zjeździe , na tablicy przy której czekała ,obok jej numerka pojawiła się liczba 86,40 i cyfra 2 . Ucieszyła się , więc to znaczyło że jest dobrze . I chyba nas zauważyła, bo zaczęła iść w naszym kierunku . Spojrzałem na Wellingera . Był chyba tam samo oszołomiony jak ja . Nigdy nie oglądałem Slopestyle’u ,to mój pierwszy raz ,i od razu na żywo ,ot co !
-No i jak , bo my jesteśmy zieloni w tych sprawach – zapytał Wellinger .
-No dobrze .. Ale jeszcze drugi raz .
-Drugi ?! – niemalże krzyknął Wellinger – Ja tu prawie zszedłem , a ty mi mówisz ,że jeszcze raz? Ty chcesz mnie zabić ?! – dokończył a my zaczęliśmy pokładać się ze śmiechu .
-Wellinger ,to jest bezpieczniejsze niż wasze skoki – uśmiechnęła się . Miała taki piękny uśmiech ! Tak pięknie wyglądała w czapce i tak pięknie w tej koszulce z kółkami Olimpijskimi ! Mój mózgu ,siedź cicho i się nie odzywaj . Przecież wiesz ,że Andreas zauważył ją pierwszą . I wiesz też, że cholernie na nią leci … Ale tu nie chodzi o wygląd , tu chodzi o charakter ! A ona ma świetny .. Cicho !
-A wcale że nie ,patrzyłem ! Jak sobie kręgosłupy łamią na Snowboardzie ! I zawodnicy też łamali …
-A ja patrzyłam jak na skokach lecieli kilkadziesiąt metrów znad ziemi ,a potem się po niej turlali od buli po punkt konstrukcyjny .
-A Jamie się zakwalifikowała ? – zapytał Nuriaki .
-On już dawno . Dostała 85 punktów ,co raczej jej gwarantuje . Mi zresztą też ..
-No to gratulacje ! – powiedziałem w końcu .
-Dzięki –uśmiechnęła się . – To widzimy się dzisiaj na waszym treningu .
-Dobra , skacz ,lataj i rób wszystko żeby wygrać kwalifikacje . – uśmiechnął się Wellinger .
Poczułem się dziwnie widząc jak się do siebie tak uśmiechają . Są w tym samym wieku , mają ze sobą wiele wspólnego . A kto by chciał takiego .. starucha jak ja ? Bo tak mogę się nazwać w konfrontacji z Andreasem . On jest gadatliwy , nie boi się odezwać . Ja jestem jego przeciwieństwem . I to całkowitym przeciwieństwem . Raczej powinienem mu pozazdrościć przyszłej dziewczyny .
A zresztą .. Przecież ona mieszka w Nowym Jorku ! Człowiek się zakocha , a ona potem wyjedzie do Ameryki i się już więcej nie spotkają .. To smutne i przygnębiające ,ale prawdziwe . Przecież ona ma tam pewnie całą rodzinę i przyjaciół ,to jej ojczyzna . A zresztą , o czym ja teraz rozmyślam ? Ważne jest to ,że znowu stoi na rozbiegu i szykuje się do kolejnego przejazdu . Cholernie w nią wieżę!
I mam rację! Udało jej się przejechać trasę bez chociażby jednego ,małego zachwiania . Wróciła na miejsce obok tablicy wyników i czekała na werdykt .Tym razem trwało to strasznie długo!
 Znowu pojawiła się liczba . Tym razem równe 90 i cyfra 1 ,co oznacza ,że Victoria wygrała kwalifikacje ! Skoczyłem w miejscu i klasnąłem w dłonie . Victoria z uśmiechem zaczęła biec w naszą stronę . Andreas szybko wyciągnął ręce , a ona chwilę na mnie spojrzała i przytuliła Wellingera .
-Będziemy Twoimi wiernymi kibicami ,jak ty będziesz naszą najwierniejszą . – odparł osiemnastolatek .
-No pewnie ,że będę – zaśmiała się ukazując przy tym rząd śnieżnobiałych ,równych zębów .

___

KIJ ZE SPACJAMI , KIJ !
KIJ Z TŁEM , KIJ Z ŻYCIEM , KIJ Z WSZYSTKIM ;-;
Planico , nadchodzimy ! :D
Taki pozytywny rozdział na taki pozytywny dzień,jakim są moje urodziny :)